Monika S. usłyszała wyrok: jest winna. Zamordowała własne dziecko. Upadła prezes Bractwa Miłosierdzia udusiła 10-letniego synka. Sąd potwierdził ustalenia śledczych i prokuratury. Monika S. została skazana na 25 lat więzienia. Czy to odpowiednia kara za pozbawienie życia własnego dziecka? Zabrała 10-latka do Lublina, chłopiec ufał jej bezgranicznie, a ona dokonała największej możliwej zbrodni.
Monika S. najpierw miała ukraść fortunę przeznaczoną dla potrzebujących, a później zrobiła coś jeszcze gorszego. W Lublinie dopuściła się prawdziwej zbrodni. Zabrała swojego 10-letniego synka do hostelu i… udusiła go w łóżku. Do tragedii doszło w listopadzie 2019 roku. Upadła prezes Bractwa Miłosierdzia od początku była główną podejrzaną, a po zatrzymaniu przyznała się do zbrodni. Jaka tajemnica stała za rodzinnym dramatem, który skończył się w tak makabryczny sposób? Wielu szczegółów sprawy nie znamy, bo proces toczył się za zamkniętymi drzwiami.
Kim jest upadła prezes jednej z najbardziej znanych organizacji charytatywnych w Lublinie? Monika S., wykształcenie wyższe, ekonomiczne. Jeszcze kilka lat temu szczęśliwa żona i matka. W Bractwie Miłosierdzia początkowo była księgową, potem główną księgową, a w końcu objęła funkcję prezesa organizacji. Coś wtedy w jej życiu pękło, zaczęła robić sobie długi w bankach, prawdopodobnie wpadła w szpony hazardu. Nie chciała, aby prawdę o jej drugim obliczu odkrył mąż. W latach 2017-2018 zaczęły się więc finansowe czary „u Brata Alberta”, pomagały jej wtedy w tym pracownice jej podległe. Proces w sprawie przekrętów trwa nadal.
Monice S. groziło dożywocie. W środę została skazana na 25 lat więzienia. Wyrok nie jest prawomocny.
Więcej o historii Moniki S. i tragedii jej rodziny na SE.pl: