Lublin. Ukradła fortunę i udusiła własnego synka – takie zarzuty stawiają Monice S. śledczy. Kobieta staje przed sądem. Upadła prezes Bractwa Miłosierdzia im. św. Brata Alberta odpowie za kradzież blisko 200 tys. złotych z kasy organizacji. O defraudację pieniędzy przeznaczonych dla bezdomnych i potrzebujących została oskarżona już dawno, później dopuściła się jednak nieporównywalnie gorszej i bardziej przerażającej zbrodni. Jak udowadniają śledczy, Monika S. zabrała własnego synka do hostelu w Lublinie i udusiła 10-latka… Kobieta przyznała się do winy. Historia przestępstw Moniki S. wstrząsnęła mieszkańcami Lublina, Lubelszczyzny i całego kraju. Dlaczego zrobiła to wszystko? Za brutalne zabójstwo swojego bezbronnego, małego synka grozi jej dożywocie.
Lublin. Proces byłej prezes Bractwa Miłosierdzia. Monika S. przed sądem
Rozpoczął się proces Moniki S. (40 l.), która kierując Bractwem Miłosierdzia im. św. Brata Alberta w Lublinie, wyprowadziła z konta organizacji pomagającej biednym ponad 180 tysięcy złotych, po to, aby pokryć inne zobowiązania. Niewykluczone, że było to początkiem czegoś znacznie potworniejszego… Później, w listopadzie 2019 roku, kobieta zamordowała swego 10-letniego syna Filipa, najprawdopodobniej po tym, jak rozpadło się jej małżeństwo.
Kim jest upadła prezes jednej z najbardziej znanych organizacji charytatywnych w Lublinie? Monika S., wykształcenie wyższe, ekonomiczne. Jeszcze kilka lat temu szczęśliwa żona i matka. W Bractwie Miłosierdzia początkowo była księgową, potem główną księgową, a w końcu objęła funkcję prezesa organizacji. Coś wtedy w jej życiu pękło, zaczęła robić sobie długi w bankach, prawdopodobnie wpadła w szpony hazardu. Nie chciała, aby prawdę o jej drugim obliczu odkrył mąż. W latach 2017 -2018 zaczęły się więc finansowe czary „u Brata Alberta”, pomagały jej wtedy w tym pracownice jej podległe.
Lublin: Proces Moniki S., upadłej prezes Bractwa Miłosierdzia
Proces Moniki S. w sprawie brutalnego zabójstwa już trwa. Kobiecie grozi dożywocie. Teraz jednak upadła prezes Bractwa Miłosierdzia im. św. Brata Alberta w Lublinie staje przed sądem, oskarżona o wcześniejsze przestępstwa. Śledczy zarzucają kobiecie kradzież z kont zarządzanej przez nią organizacji prawdziwej fortuny. Monika S. zdefraudowała prawie 200 tys. złotych przeznaczonych dla bezdomnych i potrzebujących.
– Poświadczała nieprawdę co do wypłacanych zapomóg i część pieniędzy wypłacała sobie – dowodzą śledczy. Było tego ponad 180 tys., kradzionych w różnych kwotach: od kilkuset do nawet 30 tys. złotych. – Postaram się oddać w miarę możliwości te pieniądze – kajała się Monika S. Zapewniała jednak, że nigdy nie sięgnęła po pieniądze, które dla potrzebujących zbierano do puszek.
Prokuratura oskarża ją także o fałszowanie dokumentów, na podstawie których inni zaciągali kredyty, wyłudzanie pożyczek, oszustwa. Upadłej prezes Bractwa Miłosierdzia im. św. Brata Alberta za te przestępstwa grozi kara wieloletniego więzienia. Kobieta przyznała się do winy. Oprócz 40-latki śledczy oskarżyli też troje członków jej rodziny. Wspólnie mieli wyłudzić kredyty na prawie 400 tys. złotych.
W 2018 roku o oszustwach Moniki S. zrobiło się głośno – wybuchł skandal, a z poważnej pani prezes stała się oskarżoną w aferze. Trafiła na jakiś czas do aresztu. Najpewniej to wtedy jej małżeństwo zaczęło się rozpadać. Zakończyło się to prawdziwą tragedią.
Lublin. Ukradła fortunę i udusiła synka? Procesy Moniki S.
W drugim procesie Monika S. odpowiada za późniejszą i znacznie poważniejszą zbrodnię – zabójstwo własnego synka. Kobieta udusiła 10-latka w Lublinie – udowadniają śledczy. Monika S. i w tym przypadku przyznała się do winy. Grozi jej dożywocie. Nie jest wykluczone, że chłopiec zginął, bo matka chciała zemścić się na mężu.
Do zbrodni doszło w listopadzie 2019 roku w hostelu w centrum miasta. Proces w tej sprawie ruszył w lutym tego roku w Sądzie Okręgowym w Lublinie. Według prokuratury oskarżona kobieta działała w zamiarze pozbawienia życia dziecka, w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. W śledztwie kobieta była badana przez biegłych lekarzy psychiatrów i psychologa, którzy uznali, że nie miała ani zniesionej, ani ograniczonej poczytalności w chwili dokonania przestępstwa.