Bartosz J. zabił Paulinę i wrócił do jedzenia obiadu
Ani krzty smutku na pozbawionej emocji twarzy, przeprosin czy choćby zapewnień, że nie chciał… Bartosz J. (30 l.), który we wrześniu ubiegłego roku z zazdrości zasztyletował swoją partnerkę, Paulinę S. (+31 l.), w czasie śledztwa milczał jak grób. Podobnie było na sali sądowej. To, że nie ma w nim ludzkich uczuć, pokazał już w momencie dokonania zbrodni: kiedy ratownicy próbowali ratować życie kobiety, on… w spokoju siadł przy stole w kuchni i dokończył jedzenie pierogów, które przerwał, biorąc nóż do rąk. Paulina umierała obok, a on zajadał się swoim obiadem… Zbrodnia, do jakiej doszło w Lublinie przy ul. Górnej, przeraża i domaga się sprawiedliwości. Jaka powinna być kara dla zabójcy Pauliny?
Kim była ofiara, Paulina S.?
Paulina S., samotna matka dwojga dzieci, ekspedientka w sklepie spożywczym, nie wiedziała, że wiążąc się z porywczym i chorobliwie zazdrosnym Bartoszem, podpisuje na siebie wyrok śmierci. Zaczęli być razem na kilka tygodni przed śmiercią kobiety. Feralnego dnia, 20 września 2021 roku, odwiedzili znajomych, mieszkających w kamienicy przy ul. Górnej w Lublinie. Z gospodynią, Luizą W. (22 l.), Paulina znała się doskonale. Młoda kobieta też trafiła na ławę oskarżonych, ale o tym za chwilę.
Zaczęło się od kłótni, potem w ruch poszedł nóż
W tamto poniedziałkowe popołudnie początkowo nic nie zapowiadało tragedii. Para zaczęła kłócić się zawzięcie o swą przeszłość, nie po raz pierwszy. Asumpt do tego dały SMS-y, które zaczęły przychodzić na telefon mężczyzny. – Napiłaś się już – krzyknął, kiedy chciała sprawdzić, od kogo są te wiadomości. Potężny mężczyzna odepchnął drobną kobietę tak, że się przewróciła. Pogodzili się szybko…
Oboje byli jednak zazdrośni nie tylko o to, co było, ale i o to, co jest. On miał jej za złe, że wciąż ma kontakt z byłym partnerem, ojcem dzieci. Ona zaś podejrzewała, że Bartosz J. zdradza ją… z jej własną siostrą.
Na kilka minut przed krwawym dramatem kobieta wyszła do toalety, która znajdowała się na klatce. W międzyczasie Luiza W. postawiła na stole pierogi, które Bartosz J. zaczął z apetytem spożywać. Był spokojny, ale w jednej chwili wszystko się zmieniło. Wpadł w szał, kiedy w drzwiach stanęła na powrót Paulina S. Doskoczył do niej, pytając podniesionym głosem, gdzie była i co robiła. Wtedy też błysnęło w jego ręku ostrze noża.
– Działając z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia, zadał kobiecie dwa ciosy nożem, w prawą stronę klatki piersiowej oraz w lewą stronę brzucha – relacjonowała po zbrodni prok. Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Ze wstępnych ustaleń biegłego wynika, że rana brzucha była śmiertelna. Spowodowała masywny krwotok, który doprowadził do śmierci 31-latki.
Luiza W. zadzwoniła po pogotowie
Bartosz J. nie stracił zimnej krwi. Kiedy Luiza W. dzwoniła po pogotowie, nakazał jej powiedzieć, że „koleżanka sama nadziała się na nóż”. A kiedy ratownicy próbowali pomóc nieprzytomnej, zakrwawionej kobiecie, siadł spokojnie do nieskończonych pierogów, od których wcześniej odskoczył, rzucając się w śmiertelnym ataku, z 16-centymetrowym nożem, na swą ukochaną. Zajadał się obiadem, jak gdyby nigdy nic, a obok umierała jego „miłość”.
Bartosz J. nie przyznaje się do winy. Był już karany
Wprawdzie Paulina S. trafiła do szpitala, gdzie lekarze walczyli o jej życie, to jednak medykom nie udało się jej uratować. Zmarła dzień po tragicznym ataku.
Polecany artykuł:
Bartosz J. nie przyznał się do zabójstwa. Na pytanie sądu, czy chciałby coś powiedzieć, podczas rozpoczęcia procesu, odparł jedynie, że „nie w tej chwili”. Morderca był już wielokrotnie karany, m.in. za rozboje. Grozi mu dożywocie.
Luiza W. chce dobrowolnie poddać się karze
Podczas piątkowej (24.06) rozprawy w sądzie stawiła się także Luiza W., oskarżona przez prokuraturę o zacieranie śladów. Kobieta, która miała ścierać z podłogi krew koleżanki i kłamać, że ta sama się zraniła, zachowywała się zupełnie inaczej, niż kat Pauliny. Za pośrednictwem swojego obrońcy złożyła wniosek o dobrowolne poddanie się każe – roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na trzy lata, z obowiązkiem informowania sądu co trzy miesiące o przebiegu okresu próby i 2500 zł grzywny. Sprzeciwu nie zgłosiła prokuratura ani oskarżyciel posiłkowy, więc sąd wyłączył sprawę Luizy W. do odrębnego postępowania.
Termin kolejnej rozprawy sąd wyznaczył na 5 sierpnia.