
Tragedia w Chełmie. Filip i Mateusz zginęli
W niedzielę nad ranem w Chełmie (woj. lubelskie) toyota kombi, w której z imprezy jechało dziesięciu (!) nastolatków uderzyła w latarnię, ogrodzenie domu i przewróciła się na dach. Na miejscu zginęli dwaj 18-latkowie: Filip G. oraz Mateusz K., którzy jechali w bagażniku auta. Pozostałym nic się nie stało, także kompletnie pijanemu Szymonowi C. (19 l.), który prowadził auto.
Musieli pędzić jak opętani. Leciwa toyota avensis z 2006 r. ścięła bez trudu latarnię i skruszyła masywny mur domu stojącego przy jezdni. Chłopcy jadący w bagażniku wypadli z auta, ich ciała leżały kilkanaście metrów dalej. Tam, gdzie świecą się teraz znicze.
19-letni kierowca odpowie za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym i prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu.
Mężczyzna w trakcie przesłuchania przyznał się częściowo do stawianych mu zarzutów. Składał wyjaśnienia, których treści na ten moment nie ujawniamy.
- powiedziała w rozmowie z Radiem Eska prok. Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Jaka kara dla kierowcy z Chełma?
Prokuratura nie komentuje także, czy podejrzany miał wcześniej problemy z prawem. Ws. 19-letniego kierowcy ma być skierowany wniosek o tymczasowe aresztowanie. Szymonowi C. grozi nawet 15 lat więzienia.
Najprawdopodobniej wszyscy uczestnicy tragicznego wypadku wracali z centrum Chełma, z kilku różnych imprez. Początkowo toyotę prowadził trzeźwy kierowca. Kiedy zobaczył, że do przepełnionego już auta ładują się kolejni, oddał kierownicę Szymonowi C. , który miał 2,4 promila alkoholu w organizmie. Auto pożyczył od matki.
CZYTAJ WIĘCEJ: 10 osób w jednym samochodzie! Tragiczny finał brawurowej jazdy. Filip i Mateusz nie żyją
Źródło: Śmiertelny wypadek w Chełmie. 19-letni kierowca usłyszał zarzuty