Mężczyzna w centrum miasta, na środku ulicy, zadźgał swoją byłą żonę. Anna osierociła czwórkę dzieci… Jaką karę powinien ponieść zabójca? Właśnie ruszył proces. Podejrzewany o zabójstwo 38-latek znów przekonuje, że ją kochał, że jest niewinny. Dowody wydają się jednak niepodważalne. A to, co zrobił, przeraża!
Były mąż, tyran i zabójca, przed sądem przekonywał, że Annę zawsze traktował jak żonę. Nawet wtedy, gdy od niego odeszła, szukając szczęścia, spokoju i bezpieczeństwa. – Mieliśmy ślub kościelny. Przed Bogiem była przysięga – mówił, przed sądem, udając niewiniątko. Już wcześniej, w czasie trwającego procesu, morderca był bardzo bezczelny, składając wniosek o wypuszczenie z aresztu. Nic z tego jednak. Paweł B., który już w przeszłości miał kilka wyroków za znęcanie się nad rodziną (piekło Anny trwało długo), może spodziewać się dotkliwej kary.
Proces mężczyzny zaczął się w piątek, 1 kwietnia, przed obliczem Sądu Okręgowego w Lublinie. Pawłowi B. grozi dożywocie. Przed sądem przekonywał, że… niewiele pamięta z tego dnia. Był pijany, zażył narkotyki i leki psychotropowe. – Przeglądając akta, mogę stwierdzić, że najprawdopodobniej tak było – powiedział, stojąc przed sądem.
Do tragedii doszło 12 lipca 2021 roku, wieczorem, w centrum Lubartowa. Paweł B. spotkał swą byłą żonę (rozwiedli się w 2015 roku) i jej nowego partnera na rogu ulic Szulca i Krzywe Koło. Anna B. miała dość gehenny, jaką zafundował jej były już mąż. Bił, wyzywał, zamykał w mieszkaniu, nie pracował i nie opiekował się dwojgiem małych dzieci, które mieli, a dwóch starszych synów kobiety z poprzedniego związku traktował jak wrogów.
Miał sądowy zakaz zbliżania się do Anny B. Kobieta i jej znajomy próbowali ominąć agresora, stanęli za zaparkowanym samochodem. – Już z daleka krzyczał do niej, że ją zabije – wspominają świadkowie zdarzenia. Zaatakował kiedy tylko się zbliżył. Powalił ją na chodnik i zadawał ciosy.
– Spowodował w ten sposób obrażenia ciała w postaci dźgnięć nożem w okolice klatki piersiowej i podbrzusza, z których to jedna z ran w klatkę piersiową była śmiertelna i skutkowała zgonem pokrzywdzonej – informowała wtedy prok. Agnieszka Kępka, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Dostało się także partnerowi kobiety, który stanął w je obronie. Został ranny w rękę. Napastnik, widząc leżącą bez ruchu w kałuży krwi kobietę, uciekł. Schował się w krzakach, a gdy znaleźli go policjanci… udawał nieprzytomnego.
Polecany artykuł:
Policjanci z Lubartowa wspominają go jak zły sen. Paweł B. był wiele razy notowany, w ostatnim roku przed krwawą zbrodnią spędził też kilka miesięcy w areszcie, po tym, jak próbował… podpalić mieszkanie nowego partnera Anny.
Podczas śledztwa milczał jak grób. Na wieść o tym, że idzie do aresztu, rozpłakał się… W dniu procesu zgodził się jedynie odpowiadać na pytania.
– Kochałem Ankę. Ktoś może mówić, że jestem bez serca, ale na swój sposób też to przeżywam – mówił. – O dzieciach cały czas myślę.
Jego słowa ciężko komentować. Czyny pokazują więcej i teraz oceni je sąd. Jeśli ktoś ma prawo, by komentować słowa Pawła B., to osierocone dzieci. – Ten człowiek nie zasługuje na to, żeby żyć – skwitował przed sądem jeden z dorosłych już synów kobiety.
To właśnie osieroceni, wkraczający w dorosłość synowie Anny B. po jej zabójstwie napisali przejmującą piosenkę, a właściwie „numer” czy „kawałek”, bo to twórczość utrzymana w rapowej konwencji. W ten przejmujący sposób wspominają najbliższą im osobę, a tekst rozdziera serce. Nagranie możesz zobaczyć i usłyszeć poniżej.
– Pamiętaj słowa matki i nigdy nie zapominaj, kto był przy tobie, kto cię karmił i kto ciebie wychowywał. Kto cię przytulał, podawał rękę i był w trudnych chwilach – o tym nigdy nie zapominaj – rapują Max i Paweł.