– Pamiętaj słowa matki i nigdy nie zapominaj, kto był przy tobie, kto cię karmił i kto ciebie wychowywał. Kto cię przytulał, podawał rękę i był w trudnych chwilach – o tym nigdy nie zapominaj – rapują Max i Paweł. Synowie zamordowanej Anny z Lubartowa śpiewają o swojej mamie. 38-latka została zaszlachtowana 12 lipca na ulicy przez byłego męża. Tekst piosenki nagranej przez 17-letnich bliźniaków, najstarszych z czwórki synów zamordowanej kobiety, rozdziera serce!
– Ciągle mam przed oczami całą sytuację. Nie mogę w to uwierzyć, że ciebie nie ma z nami. Teraz już wiem, że życie spisuje nas na straty, a ja pomimo tego z bratem będę walczyć. Nigdy się nie poddawałaś – rapują osieroceni nastolatkowie.
Najstarsi z czwórki rodzeństwa mają po 17-lat. Wkrótce będą pełnoletni. Od dawana fascynują się rapem, a po tragedii i śmierci mamy, postanowili przelać na papier i dać wyraz temu, co czują. Śpiewają o niewypowiedzianych słowach, o tęsknocie. Obiecują Annie, że dadzą radę żyć tak, jakby tego chciała. W piątek rodzina pochowała 38-latkę.
W sieci trwa zbiórka pieniędzy dla osieroconych dzieci 38-letniej Anny z Lubartowa: „Pomoc dla czterech Synów Zamordowanej Matki!” w serwisie zrzutka.pl.
– Nie mogę się pogodzić, że już na tym świecie ciebie nie zobaczę. Nawet się nie pożegnaliśmy w tym krótkim czasie. Dziś przepraszam i dziękuję, zmienię się, obiecuję. Nie będę tykał narkotyków, bo mnie bardziej to zdołuje. Nie będę sam w miejscu stał, naprzód pójdę, chociaż mamo bardzo mi ciebie brakuje – rapują Max i Paweł we wzruszającym „kawałku” nagranym po śmierci mamy.
Pawłowi B. za zabicie byłej żony grozi dożywocie. Został zatrzymany niedługo po tym, jak zadźgał 38-latkę i ranił jej obecnego partnera. Do zbrodni doszło w poniedziałkowy wieczór, 12 lipca w Lubartowie. 37-latek czekał na Annę i jej partnera. Wiedział, gdzie się ich spodziewać i nieprzypadkowo miał ze sobą nóż.
– 38-latka razem z 44-letnim partnerem wyszła z domu na ulicę kilka minut przed godziną 20.00. W ich kierunku szedł 37-latek, krzycząc wulgarne słowa. Doszło do awantury, podczas której 37-latek wyciągnął nóż i zadał swojej byłej żonie kilka ciosów – relacjonuje kom. Andrzej Fijołek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Mimo reanimacji, życia Anny nie udało się uratować. Zmarła na ulicy, w kałuży własnej krwi.
– Kochana mamo, dziś dziękuję ci za wszystko. Za to, że wspierałaś i byłaś zawsze blisko. Nie mogę się pogodzić, że już ciebie nie ma z nami, za to głowa wypełniona jest cudownymi wspomnieniami. Mamo, ja wiem o tym, że patrzysz na nas z góry! – śpiewają osieroceni nastolatkowie.
Jak przyznają policjanci, zatrzymany 37-latek był w przeszłości karany za znęcanie nad żoną. Po ponad czterech latach, w sierpniu ubiegłego roku, wyszedł z więzienia. – Po dziewięciu dniach na wolności został ponownie zatrzymany przez lubartowskich policjantów. Pod zarzutem gróźb karalnych wobec byłej już żony oraz jej partnera został po raz kolejny aresztowany. W kwietniu po odbyciu kary wyszedł na wolność – tłumaczy Fijołek. Jak się okazuje – mężczyzna nie dał się zresocjalizować, wręcz przeciwnie. Narastająca nienawiść do byłej żony doprowadziła do makabrycznej tragedii w Lubartowie.