Atak nożownika w centrum Lubartowa. Krwawy horror miał miejsce w poniedziałkowy wieczór, około godz. 19.00. Obecne ustalenia śledczych wskazują, że 38-letni, były partner kobiety, podszedł do niej, kiedy spacerowała ze swoim nowym, 44-letnim wybrankiem. Wywiązała się kłótnia, a chwilę później w ręku 38-latka pojawił się nóż. Zadał swojej byłej kilka ciosów w szyję i klatkę piersiową. Kobieta zginęła na miejscu, a towarzyszący jej mężczyzna został niegroźnie ranny.
Według nieoficjalnych informacji, 37-latka osierociła czwórkę dzieci; wszystkie w wieku od 8 do 15 lat.
Zobacz też: Lubartów: Atak nożownika jak egzekucja. Paweł B. czekał na Ewę i jej „Drozda”
Kobieta zmarła, a jej partner trafił do szpitala, nie miał poważniejszych obrażeń. Policja zatrzymała furiata dopiero po jakimś czasie, bo ten - po dokonaniu zbrodni, o którą jest oskarżany - uciekł z miejsca zdarzenia. Ponadto, kiedy już policjanci na niego trafili, udawał nieprzytomnego. Intensywna woń alkoholu nie doprowadziła do badania alkomatem, bo go odmówił, zamiast tego pobrano krew.
Podejrzany o mord usłyszał zarzuty. Prokuratura o tym, jak zachowywał się po zatrzymaniu
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie Agnieszka Kępka powiedziała PAP, że 37-latkowi przedstawiono dziś (14.07.21 r.) zarzut zabójstwa byłej żony i złamania zakazu zbliżania do niej, który w momencie zbrodni go obowiązywał.
Po zatrzymaniu odmówił jakichkolwiek wyjaśnień. Według relacji rzeczniczki, nie odezwał się słowem, nie bronił się, ani nie przyznawał. Po prostu milczał.
Są wstępne wyniki sekcji zwłok
W środę przeprowadzono już sekcję zwłok zamordowanej kobiety. Według wstępnych ustaleń na jej ciele stwierdzono cztery rany kłute. Śmiertelne okazały się ciosy w okolice klatki piersiowej, które spowodowały wykrwawienie.
Przypomnijmy, że podejrzany o tę zbrodnię mężczyzna był już wcześniej notowany, np. za naruszenie nietykalności policjantów. Ale to nie wszystko. W ubiegłym roku został zatrzymany po tym, jak groził swojej byłej żonie i jej partnerowi pozbawieniem życia. Niszczył też jego posesję. W tym roku opuścił areszt śledczy. Jeżeli zarzuty prokuratury się potwierdzą, grozi mu dożywocie.