- Sąd Apelacyjny w Lublinie utrzymał 30 lat więzienia dla Bartłomieja B.
- Skazany zabił ojca i brata w Zagumniu oraz uciekł ze szpitala.
- Prokuratura chciała dla niego dożywocia.
- Sędzia uznała, że kara 30 lat jest adekwatna.
- Biegli stwierdzili, że nie jest osobą zdemoralizowaną.
- Zbrodnia miała wysoki stopień społecznej szkodliwości.
- O warunkowe zwolnienie będzie mógł ubiegać się po 20 latach.
- Do zabójstwa doszło w lipcu 2024 roku.
- W październiku 2024 r. uciekł ze szpitala, zatrzymano go po 10 dniach.
Sędzia Dorota Janicka podczas ogłaszania wyroku zaznaczyła, że wymierzona kara 30 lat więzienia jest adekwatna i spełni swoje cele. – W opinii biegłych i materiale dowodowym brak bowiem jest okoliczności, które by wskazywały, że oskarżony jest na tyle aspołeczny, na tyle zdemoralizowany, że nie rokuje powrotu do społeczeństwa – powiedziała sędzia.
Sędzia zwróciła uwagę, że podnoszona przez prokuraturę apelacja jest niezasadna i nie zasługiwała na uwzględnienie. Jednocześnie oceniła, że przestępstwa popełnione przez Bartłomieja B. cechowały się wysokim stopniem społecznej szkodliwości czynu, wysoki był też stopień zawinienia. – Oskarżony dokonał zabójstwa dwóch osób, działał z zamiarem bezpośrednim, który jest zamiarem wyjątkowo nagannym. Uczynił to w sposób okrutny. Użył do tego siekiery – przypomniała sędzia Janicka.
Czytaj też: Bartłomiej zaatakował ojca, gdy ten zmawiał pacierz. "Klęczał dalej"
– Kara dożywotniego pozbawienia wolności ma charakter kary wyjątkowej, która ma również charakter eliminacyjny. Podnosi się, że jest ona niejako substytutem usuniętej z Kodeksu karnego kary śmierci – przekazała sędzia.
Sąd Okręgowy w Zamościu skazał w maju 2025 roku Bartłomieja B. łącznie na 30 lat więzienia (za podwójne zabójstwo, ucieczkę aresztowanego ze szpitala i zabranie dwóch samochodów w celu krótkotrwałego użycia), przy czym o warunkowe, przedterminowe zwolnienie będzie się mógł ubiegać po 20 latach. Oskarżony w czasie procesu przyznał się do winy.
W lipcu 2024 r. policja znalazła w jednym z domów w Zagumniu w gminie Biłgoraj zwłoki 45-letniego mężczyzny i nieprzytomnego 65-latka. Obaj mieli poważne obrażenia głowy. Starszy mężczyzna zmarł później w szpitalu. Funkcjonariusze zatrzymali Bartłomieja B. Według ustaleń śledczych zadał bratu co najmniej trzy ciosy ostrzem siekiery w głowę, a ojca uderzył dwa razy obuchem, również w głowę. – Zaczął wzbierać we mnie jakiś gniew. Poczułem do brata odrazę - wspominał. Siekierę przyniósł z garażu. Uderzał obuchem w tył głowy. Siadł w fotelu. Po jakimś czasie poszedł do kuchni, Stanisław B. klęczał zmawiając pacierz. Bartłomiej B. uderzył ojca w tył głowy. - Tata się nie ruszył. Klęczał dalej. Uderzyłem go jeszcze raz. Wtedy upadł na bok, a potem na plecy. Patrzył na mnie tymi niebieskimi oczami - wspominał zabójca. Ciężko ranny Stanisław B. trafił do szpitala, gdzie umarł we wrześniu.
Aresztowany mężczyzna został skierowany na obserwację sądowo-psychiatryczną do szpitala w Radecznicy w powiecie zamojskim, skąd uciekł w nocy z 6 na 7 października 2024 r. Według ustaleń zdjął z rąk i nóg kajdanki, a następnie, wykorzystując nieuwagę funkcjonariuszy służby więziennej, wyszedł z sali i opuścił placówkę przez rozgiętą kratę okna w łazience. Po 10 dniach policja zatrzymała go w pustostanie w miejscowości Żarnowa (Podkarpackie). Planował przekroczyć granicę ze Słowacją i kontynuować ucieczkę na południe Europy.