Tarło-Kolonia: Zadźgał własnego ojca?! Zbrodnia pod Lubartowem

i

Autor: Mariusz Mucha / Super Express Na ławie oskarżonych siedział Kamil M. i jego matka

Choć Kamil zabił ojca, to został uniewinniony! Proces ujawnił rodzinne piekło

Ta zbrodnia wstrząsnęła Kolonią Tarło, niewielką wsią pod Lubartowem na Lubelszczyźnie. Kamil M., który nie tak dawno wrócił do rodzinnego domu, zamordował własnego ojca. Mężczyzna nie trafi jednak za kraty. Choć zginął człowiek, to 32-latek został uniewinniony. Sąd uznał, że nie zrobił tego z zimną krwią, co więcej - zwyczajnie bronił się przed atakiem. Proces ujawnił rodzinne piekło, które trwało od dawna.

Rok temu Kamil M. (32 l.) z Kolonii Tarło pod Lubartowem (woj. lubelskie) zabił nożem swego ojca Przemysława (+54 l.), który od lat znęcał się nad nim i jego matką Joanną (54 l.). Nie zrobił tego z zimną krwią, śmiertelne ciosy zadając w trakcie walki o swoje życie. To wówczas tyran rzucił się na niego i zaczął dusić, rycząc, że go zabije. Tak uznał Sąd Okręgowy w Lublinie, który w piątek uniewinnił młodego mężczyznę, uważając, że działał on w obronie własnej.

Zobacz też: Strzelił sobie w serce i… przeżył. Sceny grozy pod Opolem Lubelskim

Zginął człowiek, ale Kamil nie trafi do więzienia, choć mogło mu grozić nawet dożywocie. Wyrok sądu to dla niego jak nowe życie. O tym sprzed procesu pewnie chciałby zapomnieć. Śledztwo w tej sprawie wykazało, że życie rodziny M. było piekłem, które od dawna gotował im 54-letni Przemysław – głowa rodziny, rządzonej… twardą ręką. Proces Kamila M. ujawnił skrywane od dawna rodzinne piekło.

Śmierć Przemysława M. i okoliczności, w jakich do niej doszło pod koniec sierpnia ubiegłego roku, wstrząsnęły mieszkańcami wioski. Nic dziwnego. Po tym, jak mężczyzna wyzionął ducha, Kamil M. i jego matka próbowali ukryć fakt, że nie zmarł naturalną śmiercią. Joanna M. obmyła go z krwi, ubrała w czyste ubrania. Wezwali na miejsce lekarza, licząc na to, że uwierzy, że umarł on z przepicia. Nie wyszło. – Ofiara zginęła od ciosów nożem zadanych w okolice szyi i głowy – uściśla prokurator Agnieszka Kępka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Zarzut zabójstwa usłyszał syn mężczyzny. Jego matka odpowie za zacieranie śladów – dodawała.

Murowany, parterowy dom należący do rodziny M. widział już niejedną awanturę. Wysoki, ale żylasty Przemysław M. nie raz próbował wychowywać swego dorosłego już syna na nowo. Kamil lata szkolne spędził w Szczecinie, gdzie uczył się w szkołach morskich. – Pływał już nawet na statkach. Jakieś trzy lata temu wrócił do domu. Nie chciał rozmawiać o tym, dlaczego rzucił morze – opowiadają sąsiedzi. Dodają, że cała rodzina często zaglądała do kieliszka. – Po kilku głębszych Kamil z ojcem często się kłócili – zdradzili.

Podczas procesu Kamil M. widział to inaczej. Spokojny, opanowany, kiedy opowiadał o tym co się stało miał łzy w oczach. Mówił, że ojciec znęcał się nad nim od wielu lat. – Dwa razy złamał mi nos, raz kopnął mnie we nogę podbitym butem tak, że złamał mi kostkę, potrzebna była operacja – wymieniał zbolałym głosem. – Od trzech lat był coraz agresywniejszy, wiele razy zamykaliśmy się przed nim w pokoju na klucz – wspominał ze ściśniętym gardłem.

Ukrainka Yana Ch zabiła innego Ukraińca podczas awantury w mieszkaniu

Feralnego dnia Przemysław M. miał dokuczać mu już od popołudnia. – Wyzywał mnie, groził, że mnie zabije. Schodziłem mu z drogi – opowiadał. Natknęli się na siebie późnym wieczorem w przedpokoju. – Ojciec ruszył na mnie, złapałem za nóż, żeby go nastraszyć – zeznawał. Zaczęli się kotłować po podłodze. Starszy z mężczyzn leżał na młodszym. Dusił. To wtedy padły dwa ciosy nożem w plecy i kark. Przemysław M. odsunął się wtedy od syna. – Dalej mnie wyzywał, groził, uciekłem do pokoju – opowiadał.

Jak mówi, obudził go płacz matki, która nad ranem zobaczyła, co się stało. Zamiast na policję, zadzwoniła do lekarza, mówiąc, że jej mąż nie żyje. Wcześniej umyła go i przebrała, a zakrwawiony chodnik przeprała. Nie przyznaje się do winy: umyła go i ubrała, bo źle wyglądał, a do chodnika zlatywały się muchy… Kamil M. przyznał się do zabójstwa. Twierdzi, że tego nie chciał. – Nie wiem jak dalej żyć z tym, że z mojej ręki zginął ojciec, którego w sumie kochałem – zeznawał.

Śledczy, którzy zajęli się sprawą, oskarżyli Kamila M. o zabójstwo ojca, a jego matkę – Joannę M. – o zacieranie śladów i utrudnianie śledztwa. W piątek sąd uniewinnił Kamila M., kary nie poniesie również jego matka. – Oskarżony został przez ojca brutalnie zaatakowany. Zadał mu dwa ciosy nożem w momencie, gdy na skutek duszenia ojca nie mógł oddychać i zaczął tracić świadomość. Uderzając nożem, walczył o własne życie. Tym samym działał w obronie koniecznej, odpierając bezpośredni i bezprawny zamach na swoje życie – uzasadniał wyrok sędzia Łukasz Obłoza.

Sonda
Zgadzasz się z wyrokiem sądu ws. Kamila M.?

Wyrok nie jest prawomocny. W rodzinnej wsi Kamila M. emocje rozgorzały na nowo. – Jak to jest, była zbrodnia, kary nie ma? – zastanawia się mężczyzna pod sklepem. Jego zdaniem, przynajmniej wobec innych ludzi, Przemysław M. zachowywał się jak najbardziej poprawnie. Choć we wsi jest cmentarz, mężczyzna spoczął w grobie rodziców w innej miejscowości. Tak zdecydowali bracia Przemysława M.