Zadał bezbronnej, drobnej kobiecie kilkadziesiąt ciosów nożem, bo… się jej bał! Tak bezczelnie tłumaczył się przed sądem Ion B. (47 l.), Mołdawianin, który w lipcu ubiegłego roku zamordował piękną Ukrainkę Maję V. (+26 l.), bo ubzdurał sobie, że jest winna mu pieniądze. – To ona miała nóż ręce i chciała mnie zabić, ja się tylko broniłem – żalił się zbolałym głosem, jakby to on był ofiarą. Teraz w końcu przyznał, że zabił. Skatował piękną, młodą i niczemu nie winną kobietę. Jaką karę powinien ponieść? Trwa jego proces, który pokazuje szczegóły brutalnej zbrodni w Puławach.
Zobacz też: Potworny wypadek śmigłowca na Lubelszczyźnie. Ludzie płonęli żywcem. Tragiczna atrakcja weselna
Do tragedii doszło w połowie lipca 2020 roku. Los zetknął mordercę i jego ofiarę w Puławach, gdzie oboje przyjechali do pracy. Maia V. zdążyła już wyrobić sobie u polskich pracodawców dobrą markę. Przyjechała do Polski z położonego niedaleko granicy Włodzimierza Wołyńskiego. Początkowo pracowała wyłącznie fizycznie na plantacji owoców pod Wąwolnicą, z czasem jednak udało się jej robić także inne rzeczy. Znała biegle polski, rosyjski i angielski, stała się więc koordynatorką, łączniczką, między pracownikami zza wschodniej granicy. Jednym z nich był właśnie Ion B., który w Polsce zjawił się na miesiąc przed tragedią.
– Zamknięty w sobie, konfliktowy, wszystko było nie tak – wspominali współpracownika inni mężczyźni pracujący z nim w chłodni. W Mołdawii był już karany – pobił dotkliwie innego mężczyznę, stając w obronie swojej żony. W Puławach mieszkali w jednej kamienicy przy ul. 6 sierpnia. Feralnego dnia Ion B. pojawił się u Mai B. – Nie płacili mi tyle, ile obiecali. Ona chyba chciała, żebym pracował za darmo – mówił z żalem w głosie przed obliczem Sądu Okręgowego w Lublinie. To, że zabił – i to w tak okrutny sposób – nie wzbudzało już w nim żalu…
Co tam się stało? Ofiara i oprawca zaczęli się kłócić po rosyjsku. – Przyznaję się, że zabiłem i bardzo tego żałuje. Broniłem się tylko, to ona miała nóż i nim wymachiwała – tłumaczył pokrętnie. Nie potrafił jednak odpowiedzieć, dlaczego zadał jej kilkadziesiąt ciosów nożem po całym ciele: w głowę, twarz, klatkę piersiową, brzuch, ręce… Kobieta próbowała uciec na balkon i wzywać pomocy. Wciągnął ją na siłę do środka – opowiadają świadkowie zajścia, którzy wezwali policję.
– Na piętrze budynku policjanci błyskawicznie obezwładnili i zatrzymali mężczyznę, który mógł mieć związek ze zdarzeniem. W jednym z pomieszczeń funkcjonariusze znaleźli zakrwawioną kobietę – mówiła wtedy Ewa Rejn-Kozak z puławskiej policji. Morderca zdążył już zadać Mai śmiertelne ciosy w szyję i klatkę piersiową. Porozrzucane rzeczy i pościel w pokoju dosłownie kąpały się we krwi. – Policjanci od razu rozpoczęli resuscytację, którą kontynuowali ratownicy medyczni. W bardzo ciężkim stanie poszkodowana trafiła do szpitala w Puławach. Niedługo później zmarła.
O Mai V. jej znajomi z rodzinnego miasta wyrażają się w superlatywach: miła, uczynna, szczera, pracowita i ambitna. W domu zostawiła 2-letniego syna. Ion B. odpowie z zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem z motywacją zasługującą na potępienie.