Uchodźcy wojenni z Ukrainy

i

Autor: AP Uchodźcy wojenni z Ukrainy

Ucieczka przed śmiercią. Kiedyś z Czarnobyla, dziś z Kijowa. „Wszystko się waliło”

2022-03-08 18:38

Wojna na Ukrainie. – Drugi raz uciekam ze swojego kraju – przyznaje uciekająca przed wojną Ala z Kijowa. Pierwszym razem uciekała z Prypeci, bo katastrofie w Czarnobylu. Dziś, chcąc przeżyć, przyjechała ze stolicy Ukrainy do Polski. Takich historii, podobnie jak uchodźców uciekających przed śmiercią, jest znacznie więcej. – Tam wszystko się waliło – opisuje inna mieszkanka Kijowa.

Ilu uchodźców – tyle historii. Z Ukrainy do Polski przyjechał ich już ponad milion. To głównie kobiety i dzieci szukające ratunku przed wojną, śmiercią, zniszczeniem powodowanym przez rosyjskie bomby. –  Kiedyś uciekałam z Czarnobyla, a dziś z Kijowa – mówi z przejęciem jedna z mieszkanek ukraińskiej stolicy, Ala Pilipienko. Jest już bezpieczna po polskiej stronie granicy, którą przekroczyła w 13. dniu wojny na Ukrainie.

Przed punktem recepcyjnym mieszczącym się w szkole podstawowej w Lubyczy Królewskiej w poniedziałek (8.03) w nocy było tłoczno od autobusów straży pożarnej przywożących uchodźców z przejścia granicznego w Hrebennem. Przed punktem było dużo osób, głównie kobiet z dziećmi wraz z walizkami, torbami, a także pojedynczymi psami i kotami. Temperatura w nocy z poniedziałku na wtorek wynosiła około 0 st. C, więc kto mógł, ogrzewał się przy koksownikach lub w namiotach. W jednym z nich, w którym wolontariusze rozdają gorące napoje, posiłki i słodycze, reporter Polskiej Agencji Prasowej spotkał Alę Pilipienko, emerytkę z Kijowa.

W Kijowie wojna. Wszędzie barykady, a na ulicach stoją jeże przeciwko czołgom – relacjonowała. Po wyjeździe ze stolicy Ukrainy udała się do Lwowa. – We Lwowie było po prostu strasznie. Poczekalnie zamknięte, toalety i kasy nie pracują. Wolontariuszy żadnych nie ma – opowiadała.

Ala jedzie do córki, która mieszka we Francji. Ucieka przed śmiercią i zniszczeniem powodowanymi przez rosyjskie wojska, które już od 13 dni niszczą Ukrainę. Krwawą kronikę wojny opisujemy na SE.pl, w naszej stałej relacji zza wschodniej granicy: „Wojna na Ukrainie [RELACJA 8.03.2022] Gigantyczne straty Rosji. Putin się WŚCIEKNIE. Stracił ważnego generała i nie sprzeda ropy do USA”.

Express Biedrzyckiej - Radosław Sikorski: To może być ostatnie natarcie tej wojny. Rosjanie są w tarapatach

Większość mężczyzn, jak tłumaczy Ala Pilipienko, została, by bronić Ukrainy. Ona sama jedzie do córki. Drugi raz w życiu los zmusza ją do ucieczki przed śmiercią. – Drugi raz uciekam ze swojego kraju. Pierwszy raz musiałam wyjechać z Prypeci, kiedy była awaria czarnobylska. Potem wróciłam do Kijowa i teraz znów uciekam – powiedziała z goryczą. Była bardzo wdzięczna Polakom za okazaną pomoc.

W rozmowę włączyła się Ola, która przyjechała z Ukrainy z nastoletnią córką. Powiedziała, że w Kijowie miała dobrze prosperujący biznes, ale musiała uciekać, bo „tam wszystko się waliło”.

Kijów to duże piękne miasto, europejskie miasto – mówiła, pokazując wykonane telefonem zdjęcia pożarów i dymów, wywołanych, jak opisywała, przez rosyjskie bomby.

Jednym z wolontariuszy koordynujących transport dla uchodźców jest Jerzy Łapczyński, sprzedawca fotowoltaiki z Tomaszowa Lubelskiego. Pomaga już ósmy dzień. – Informuję ludzi, którzy przyjeżdżają znad granicy, co dalej mają ze sobą zrobić, kieruję ich do punktu recepcyjnego, dźwigam walizki, uspokajam – wylicza. Dodał, że stara się wytłumaczyć uchodźcom, że są już bezpieczni.

Pierwszy kontakt z tymi ludźmi jest bardzo ważny. Żeby oni poczuli, że są objęci opieką – powiedział. Dodał, że spotyka się z wieloma oznakami wdzięczności.

Wśród kierowców, którzy za darmo rozwożą uchodźców we wskazane przez nich miejsca, jest Paweł, informatyk z Lublina. Na granicę przyjechał po tym, jak skontaktował się z nim kolega, z którym kilkanaście lat temu pracował w Anglii i poprosił o zaopiekowanie się jego rodziną.

Przygotowaliśmy im pokój w naszym domu. Wysłaliśmy sobie swoje zdjęcia, żebyśmy się poznali. Prawie ich nie znam, ale czuję wewnętrzną potrzebę, żeby im pomóc – stwierdził Paweł.

Kiedy już był na granicy, okazało się, że rodzina jego znajomego musi dłużej poczekać na przekroczenie wjazd do Polski, więc Paweł postanowił pomóc w rozwożeniu innych osób. Powiedział, że jego babcia urodziła się na terenie dzisiejszej Ukrainy, skąd Rosjanie podczas II Wojny Światowej wywieźli ją na Syberię. – Do Polski wróciła przez Afrykę – dodał.

W woj. lubelskim działa przy granicy osiem punktów recepcyjnych: w Dorohusku, Dołhobyczowie, Lubyczy Królewskiej, Horodle, Chełmie, Hrubieszowie, Tomaszowie Lubelskim i Zamościu. Dziewiąty punkt recepcyjny to tzw. punkt wirtualny i służy osobom, które po przekroczeniu granicy nie skontaktowały się z punktami recepcyjnymi w strefie przygranicznej – przypomina PAP.

Sonda
Pomagasz ukraińskim uchodźcom?