Tradycyjne wykopki w Muzeum Wsi Lubelskiej. Tak kiedyś zbierano ziemniaki

2025-09-22 11:53

Chociaż pogoda w niedzielne przedpołudnie (21 września) pachniała upalnym latem, to kalendarza się nie oszuka. Przyszła już jesień, stąd w Muzeum Wsi Lubelskiej kopano ziemniaki. A wykopki kartoflane to jedno z najcięższych, jeśli nie najcięższe zajęcie, w ruch poszły motyki i kopaczki konne, po prostu ciężka praca, ale i dużo radości. Czyli tak, jak to kiedyś bywało.

Tak jak w przypadku innych pokazów, jak np. sianokosów, żniw, zbiorów lnu, tak i podczas wykopków, Muzeum Wsi Lubelskiej zadbało o szczegóły, tak aby goście mogli łatwo przenieść się w czasie. Ziemniaki pojawiły się w Polsce już w XVII wieku (przyjmuje się, że przyjechały do Polski w taborach króla Jana III Sobieskiego wracającego z wiktorii wiedeńskiej), jednak długo nie mogły przebić się na stoły. Po pierwsze dlatego, że uprawiano je w pańskich ogrodach jako rośliny ozdobne, po wtóre zaś, "ziemne jabłka" jak je nazywano nie podobały się ludziom: całe pokryte ziemią i rosnące gdzieś głęboko były nazbyt diabelskiej. Zresztą pierwsze próby kulinarne także nie były zachęcające: podobno kucharz nadworny króla Sobieskiego wydrążał bulwę napełniając ją farszem, ziemniaczany miąższ zaś wyrzucał. Kiedy jednak się zadomowiły, okazało się, że bez nich ani rusz! - W porach głodu były podstawowym pożywieniem polskiej wsi - można się było dowiedzieć podczas wykopków.

Zobacz też: W Muzeum Wsi Lubelskiej symbolicznie pożegnano zimę. Plenerowe przedstawienie zgromadziło tłumy widzów

Gospodarz zebrał ludzi i zaprosił na pole. Wóz z epoki stał już między grządkami gotowy na załadunek ziemniaków. Tych przybywało, ale nie tak szybko. - Wykopki to najcięższa praca, dobrze że ziemniaki w tym roku obrodziły - mówi jeden z pracujących na polu mężczyzn. Gorzej, jak jest ich mało. - A kopania tyle samo, szybko się odechciewa.

O tym, że wykopki to ciężkie i żmudne zajęcie przekonać się mogli sami goście Skansenu, którym organizatorzy użyczyli motyk. Najbardziej ucieszone z tego były dzieci, wiele z nich ze zdumieniem wyjmowało ziemniaka z ziemi: to stąd on jest, a nie ze sklepu? Starsi chwytali trzonek w dłonie, przypominając sobie młodość. Ale nie tylko...

- Do dzisiaj tak się pracuje. Jeśli potrzeba ziemniaków na obiad, motyka w dłoń i na pole - przyznaje pani Barbara Kudełek z Księżomierza. - Dla przyjemności to co innego niż z obowiązku - uśmiecha się starszy mężczyzna. Pomaga mu dzielnie wnuczka.

Zobacz też: Niedzielna z lnem w Muzeum Wsi Lubelskiej. "Trudno w to uwierzyć, że to taka niesamowita roślina"

Dzięki temu, co dzieje się w Skansenie, lublinianie i turyści mieli szansę przeżyć cały rok w gospodarstwie sprzed stu lat. Od czasu siania po sianokosy, żniwa i wreszcie wykopki. A już za kilka dni kiszenie kapusty i łuskanie grochu. Ale to już wtedy, jak prawdziwa jesień będzie...

Jarmark Jagielloński w Lublinie...już tradycyjnie

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki