Taka jest prawda o polskich więzieniach?! Jeśli tak, to jest to prawda bolesna i szokująca. Sytuacja osadzonych za kratami w czasie pandemii wydaje się dramatyczna. Onet opublikował wstrząsające relacje kobiet i mężczyzn osadzonych w aresztach i więzieniach.
Areszt w Lublinie. „Jesteście chore – noście maseczki”
Jedna z bohaterek reportażu w listopadzie opuściła areszt śledczy w Lublinie. Spędziła tam 1,5 roku, wciąż ciążą na niej zarzuty. Sytuacja kobiet, jaką opisuje 27-latka, jest dramatyczna. – Ludzi w aresztach traktuje się jak zwierzęta. Nie można liczyć w zasadzie na żadną pomoc lekarską – wyznaje.
Kobieta jest przekonana, że przeszła zakażenie koronawirusem. Gdy jesienią zaczęła chorować i źle się czuć, nie mogła – jak twierdzi – doprosić się o pomoc lekarza. W końcu się udało, a lekarz… przypisał środki przeciwbólowe. Później straciła węch i smak. Gdy zgłosiła, że chce wykonać test, miała usłyszeć, że przecież w areszcie nie ma koronawirusa.
Kobieta przekonuje, że nie jest jedyną w takiej sytuacji. Podobne problemy miały też inne osadzone – bez względu na wiek. Gdy zgłaszały, że są chore, że źle się czują, usłyszały: „Co jesteście chore? To noście maseczki”. – Gdy jest się aresztowanym, trzeba być konającym, żeby doczekać się pomocy – przekonuje bohaterka tekstu Onetu.
Przedstawiciele Aresztu Śledczego w Lublinie odpierają zarzuty. Twierdzą, że osadzeni z objawami takimi jak utrata węchu i smaku, byli i są kierowani na testy. Od początku pandemii zdarzyły się 22 takie sytuacje. W czterech przypadkach – jak przekonuje administracja aresztu – testy dały wynik pozytywny.
Więzienie w Hrubieszowie. Brak testów, zaginione wyniki
Innym bohaterem tekstu Onetu jest mężczyzna osadzony w zakładzie karnym w Hrubieszowie. Trafił tam tuż przed pandemią, w lutym ubiegłego roku. Czekała go 12-miesięczna „odsiadka”. Mężczyzna opuszczał teren ZK, pracował dla jednej z lokalnych firm. Jak przyznaje – nikt nie bada stanu zdrowia, temperatury czy objawów osób wchodzących do więzienia.
W październiku mężczyzna zaczął źle się czuć. Współosadzony z jego celi trafił do szpitala, gdzie wykonano mu test na COVID. Wynik był pozytywny. W więzieniu – jak mówi bohater reportażu – wprowadzono reżim sanitarny, on sam trafił na testy, ale ich wyniku… nie otrzymał.
– To było dla nich najlepsze rozwiązanie: siedzieć cicho i zamiatać pod dywan – mówi w rozmowie z dziennikarzem. Gdy po 10 dniach upomniał się o wynik, został skierowany na kolejne badanie. Później w jego celi pojawili się strażnicy w kombinezonach. Był zakażony.
Mężczyzna trafił do zakładu w Bytomiu – jednego z dwóch w Polsce gdzie przenoszeni są zakażeni więźniowie. Drugie izolatorium zorganizowano w Potulicach pod Bydgoszczą. Bohater reportażu spędził w Bytomiu dwa tygodnie. Później testy potwierdziły, że nie jest już zakażony. Wciąż jeszcze miał problemy zdrowotne.
Koronawirus w więzieniu. Izolatorium w Bytomiu
Sytuacja osadzonych w koronawirusowym izolatorium, opisywana przez Onet, też wydaje się fatalna. Trafiają tam osoby z całej Polski, nie mają ze sobą żadnych rzeczy osobistych, tracą kontakt z bliskimi – skarżą się więźniowie. W czasie pobytu mężczyzna nie był leczony. Napisał o tym w liście do bliskich. Wiadomość nigdy nie dotarła do adresatów, ale on sam zaczął otrzymywać paracetamol.
– Inni zakażeni przyjechali do izolatorium w krótkich spodenkach, koszulce i z jednym kompletem bielizny. Tygodniami chodzili w ten sposób, bo nie mieli niczego innego. Spotkałem chłopaka, który przez dwa miesiące nie zmieniał ubrań – opowiada mężczyzna.
Przedstawiciele Aresztu Śledczego w Bytomiu twierdzą, że osadzeni otrzymują tam niezbędną pomoc oraz: piżamę, środki higieniczne oraz mogą mieć ze sobą jeden komplet bielizny na zmianę. Coś więcej? Nie ma potrzeby – przekonują.
COVID-19 w więzieniach. RPO bada sprawę
Sytuacji w aresztach śledczych i więzieniach w czasie pandemii przygląda się Rzecznik Praw Obywatelskich. Jego biuro przyznaje, że problemy się pojawiają, a straż więzienna nie zawsze tworzy odpowiednie warunki sanitarne dla osadzonych. Ogólne wnioski są jednak takie, że jednostki penitencjarne są przygotowane do działania w czasach pandemii „w miarę dobrze”. Są jednak i problemy.
– Niejednokrotnie więźniowie są zmuszeni wiele razy sygnalizować o swoim złym stanie zdrowia, by spotkać się z adekwatną reakcją. Osadzeni twierdzą, że początkowo byli zbywani, później bez wywiadu lekarskiego oraz badania otrzymywali jedynie leki przeciwgorączkowe dostarczane przez pielęgniarkę – mówi Onetowi Jolanta Nowakowska, zastępca dyrektora Zespołu do spraw Wykonywania Kar w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.
Spis treści
- Areszt w Lublinie. „Jesteście chore – noście maseczki”
- Więzienie w Hrubieszowie. Brak testów, zaginione wyniki
- Koronawirus w więzieniu. Izolatorium w Bytomiu
- COVID-19 w więzieniach. RPO bada sprawę