Skatował własną matkę. Artur G. zaplanował tę zbrodnię?! Horror pod Lubartowem

i

Autor: Mucha; arch. pryw., Facebook Skatował własną matkę. Artur G. zaplanował tę zbrodnię?! Horror pod Lubartowem

Skatował własną matkę. Artur G. zaplanował tę zbrodnię?! Horror pod Lubartowem

2022-02-01 13:38

Skatował własną matkę, omal jej nie zaszlachtował na śmierć, tnąc całe ciało i zostawiając w kałuży krwi. Przeżyła tylko cudem! Artur G. zaplanował tę zbrodnię? To, co wydarzyło się w Lisowie pod Lubartowem, to prawdziwy horror. Dlaczego wyrodny syn chciał zamordować swoją matkę? Dlaczego tak okrutnie ją okaleczył…? Nowe, przerażające fakty w sprawie zbrodni na Lubelszczyźnie.

To, co zrobił, woła o pomstę do nieba! Jego matka przeżyła tylko cudem, bo przez przypadek znalazła ją krewna. Przeszło 70-letnia staruszka – cała poszlachtowana, już prawie konała w kałuży krwi, po tym, co zrobił jej ukochany syn… Wcześniej wyprowadził z domu rodzinę, a później od razu uciekł i się ukrył. To nie był atak w afekcie i pod wpływem chwili, tylko makabryczna, zaplanowana zbrodnia?!

Niewykluczone, że Artur G. (39 l.) z Lisowa pod Lubartowem zaplanował dokładnie, że zabije własną matkę. Mężczyzna mieszkał z Zofią G. (72 l.) oraz swoją żoną i dziećmi w jednym domu. Tuż przed tragedią zaprowadził jednak rodzinę do sąsiada, a sam wrócił na miejsce zbrodni…

Starszą kobietę siedzącą na fotelu w kałuży krwi znalazła przypadkiem krewna. Lekarze tylko cudem uratowali życie 72-latki. Niedoszły matkobójca uciekł, jednak szybko dorwali go policjanci.

Lisów to wieś granicząca z Lubartowem, w odróżnieniu od miasta wszyscy jednak się tam jednak znają. Artur G. nie ma tu dobrej opinii. Do stałej pracy go nie ciągnie, lubi wypić coś mocniejszego. Siedział w więzieniu za alimenty, a kiedy wyszedł, dwoje przedszkolaków trafiło do niego, pod jego skrzydła, choć – jak mówią miejscowi – na tytuł ojca roku wciąż nie zasługiwał… Jakby się poprawił, pracował dorywczo, zaprowadzał dzieci do przedszkola, odbierał.

Robił to jednak z taką miną, jakby na stracenie szedł – opowiada sąsiadka. Z Anną G. (32 l.), drugą żoną, miał także kilkumiesięcznego bobasa. – Nie jest dobrym ojcem. Za nerwowy, chciałby, żeby dzieciaki cały czas w domu siedziały. Pierwsza żona miała go dość, nad drugą też się znęcał – mówią ludzie.

Rzeczywiście, w drewnianym niepozornym domu raczej nie działo się dobrze. Bo Artur G. synem też nie był dobrym. Podobno zmienił się mocno po samobójczej śmierci ojca i tragicznym wypadku, kiedy to w wojsku stracił życie jego starszy brat. – Miał żal do matki, obwiniał ją o wszystko – dodaje inny sąsiad. – A ona tylko Artuś, Artuś, Artuś, a on ją miał za nic.

Express Biedrzyckiej - Jarosław Gowin: Nie boję się zemsty Kaczyńskiego. Nie wykluczam współpracy z Tuskiem

Wiele wskazuje na to, że 39-latek z zimną krwią postanowił odebrać życie Zofii G., własnej matce. To nie była zbrodnia w afekcie, nagły impuls szaleństwa w trakcie awantury, tylko ukartowana, krwawa masakra, którą matkobójca zaplanował już wcześniej?!

W piątek (28.01) odebrał dzieci z przedszkola i poszedł z nimi do domu. Tam rozkazał Annie G., żeby ubrała najmniejszą pociechę, bo pójdą na spacer. Bez mrugnięcia okiem spełniła jego żądanie. – Wpadli do mnie, żeby, jak to mówił, posiedzieć trochę – wspomina mężczyzna mieszkający kilkadziesiąt metrów dalej, do którego zawitała rodzina G. – Po chwili wyszedł sam, mówił, że musi coś załatwić. Normalnie się zachowywał – mówią sąsiad.

Artur G. wrócił do domu. Nie było słuchać kłótni, podniesionych głosów. Jakby dokonywał zaplanowanej egzekucji. Zofia G. siedziała w fotelu. Ciął nożem całe jej ciało. Krew lała się strumieniami, na wszystkie strony, ściekając na podłogę domu, który był świadkiem niejednego już dramatu… 39-latek zapewne myślał, że zabił. Uciekł z domu. Po żonę i dzieci już nie wrócił.

Mężczyzna w domu ostrym narzędziem zaatakował swoją 72-letnią matkę, powodując u niej ciężkie obrażenia ciała. Kobieta trafiła do szpitala – potwierdza sierż. Jagoda Stanicka z Komendy Powiatowej Policji w Lubartowie.

Całe szczęście, że chwilę po tym, co się stało, do Zofii G. przyszła mieszkająca obok krewna. Od razu zawiadomiła policję, a lekarzom udało się uratować życie skatowanej przez syna staruszki.

Artur G. uciekł. Zapadł się pod ziemię – ale nie na długo. Policjanci szybko ustalili, gdzie może być. Dorwali go w hotelu w odległej o ok. 30 km Łęcznej. Był kompletnie pijany, miał trzy promile alkoholu w wydychanym powietrzu.

Sonda
Jaką karę powinien ponieść Artur G.?

Mężczyzna usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa, spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, uporczywego nękania, a także znęcania się nad żoną. W niedzielę sąd aresztował go na trzy miesiące. Za kratami poczeka na proces. Za to, co zrobił, grozi mu dożywocie.