Dostała leki przeciwbólowe, by przetrwać kolejną noc. Zasnęła, ale nie na długo… Ktoś ją obudził i oznajmił, że… ma się spakować i opuścić salę. Powód? W pokoju z łazienką umieszczono… księdza z miejscowej parafii. Tak swój pobyt w szpitalu opisuje pacjentka z Włodawy.
Sprawę nagłośnił Super Tydzień Chełmski, którego czytelniczka opisała swoje przeżycia. W szpitalu we Włodawie spędziła dwa tygodnie. Jak twierdzi – nie robiono jej badań. Oddział, na który trafiła, został tymczasowo przekształcony w zakaźny. W pewnym momencie zdarzyło się coś bardzo dziwnego…
Zobacz też: Chełm: Przez pół roku UDAWAŁ RATOWNIKA medycznego. Szokująca historia!
– O godz. 21.30 zostałam obudzona, kazano mi się spakować i wyjść z sali. Widząc zażenowanie na twarzach pielęgniarek, byłam zdezorientowana, ale im również było przykro z powodu tej sytuacji – relacjonuje na łamach Super Tygodnia Chełmskiego.
Kobieta miała czekać przed wskazaną jej salą, zajmowaną przez jakiegoś mężczyznę. To był ksiądz z miejscowej parafii. Okazało się, że duchowny miał zająć jej łóżko w sali z łazienką, a ona miała trafić na jego miejsce. Prosiła o wyjaśnienia, ale ich nie uzyskała. Jej lekarz stwierdził, że taka była potrzeba.
– Nie zauważyłam u wielebnego problemów w poruszaniu się. Ja natomiast codziennie walczyłam z bólem. Potraktowano mnie jak śmiecia, jak osobę gorszej kategorii, jak kogoś, kogo ból jest gorszy od bólu księdza. Takie zachowanie lekarza jest karygodne – wyznaje z żalem rozzłoszczona pacjentka.
Tego samego wieczora wypisała się ze szpitala na własne żądanie. Złożyła skargę do Narodowego Funduszu Zdrowia. NFZ zapowiedział, że przyjrzy się sprawie. Tłumaczyć musi się też dyrekcja placówki. W rozmowie z Super Tygodniem Chełmskim Teresa Szpilewicz przekonuje, że pacjentka miała robione badania diagnostyczno-lecznicze – zgodne ze stanem zdrowia i według wskazań lekarza. A przenosiny chorej pacjentki? Dyrekcja placówki tłumaczy, że to też decyzja lekarzy. – Rozmieszczenie pacjentów leży w kompetencji ordynatora oddziału lub lekarza dyżurnego, który bierze pod uwagę różne kryteria, takie jak; stan pacjenta, obłożenie oddziału itp. – przekonuje.
– Czy jeśli pacjent będzie miał podłączony respirator, a przyjmą księdza, któremu też trzeba będzie podłączyć to urządzenie, to odłączą je zwykłemu pacjentowi, a podłączą księdzu? – pyta była pacjentka włodawskiego szpitala. – Mamy XXI wiek, a traktowanie rodem ze średniowiecza – przekonuje. Skargę na pracę lekarzy skierowała do NFZ-u i do dyrekcji szpitala we Włodawie.