Kupili dom z licytacji komorniczej. Od 4 lat nie mogą w nim zamieszkać
Państwo Curyłowie w kwietniu 2018 roku kupili na Lubelszczyźnie dom z licytacji komorniczej. Do dzisiaj nie mogą jednak zamieszkać w swojej nieruchomości, ponieważ opuszczenia domu odmawiają poprzedni właściciele. Stracili oni lokal w wyniku narastającego zadłużenia. - Dom po raz pierwszy obejrzeliśmy po licytacji, odwożąc na miejsce jego poprzednią właścicielkę. Pokazała nieruchomość w środku i powiedziała, że szuka czegoś do wynajęcia, że opuści dom – powiedziała w programie UWAGA! TVN Izabela Curyło. Wówczas była właścicielka domu oszukała Curyłów po raz pierwszy.
Mimo zapewnień, rodzina składająca się z małżeństwa, ich córki oraz malutkiej wnuczki nie opuściła posesji. Sprawa trafiła do komornika, który w sierpniu 2019 roku wszczął postępowanie eksmisyjne.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo.
PRZECZYTAJ: QUIZ. Regionalizmy. Co oznaczają te trudne słowa? Wiele z nich Cię zaskoczy
Zgodzili się na przesunięcie eksmisji. Dłużnicy wykorzystali okazję
Do eksmisji nie doszło, ponieważ była właścicielka przekonała Curyłów, by dali jej tydzień na znalezienie sobie nowego lokum. Nie poinformowała ich jednak o złożeniu wniosku dotyczącego przyznania lokalu socjalnego, co zgodnie z prawem zablokowało eksmisję.
- Byliśmy na miejscu, była policja. I ta pani poprosiła nas, żebyśmy przesunęli eksmisję o tydzień i ona w tym czasie sobie coś znajdzie. Płakała, prosiła nas, błagała, więc stwierdziliśmy, że o tydzień możemy przesunąć. Podpisała też protokół podczas eksmisji, że w ciągu tygodnia da nam klucze - tłumaczy pani Izabela.
Teraz w sądzie toczy się postępowanie mające rozstrzygnąć, czy byłym właścicielom domu należy się lokal socjalny. Spór prawny trwa już trzy lata, a jego końca nie widać. Sąd Rejonowy w Świdniku uznał, że w tym przypadku lokal socjalny nie przysługuje, jednak od wyroku została złożona apelacja. Dłużnicy odmówili również przeprowadzki do lokalu tymczasowego, zaproponowanego im przez pana Grzegorza Curyło. Jako powód wskazali niski standard nieruchomości, nieodpowiadający potrzebom rodziny z małym dzieckiem.
- Nie mieszkamy tam, a płacimy podatki. Za ścieki przez niecałe dwa lata też płaciliśmy, ale w końcu przestaliśmy, bo z tego nie korzystamy. Mąż podpisał umowę na prąd, ale natychmiast ją rozwiązał, żebyśmy nie musieli też prądu za nich płacić. Nie stać nas na dodatkowe wydatki – przekonuje pani Izabela.
- To jest katastrofa dla obu rodzin. Wiem, że nabywcy też mają dzieci i chcą wejść do tego domu, ale mamy też rodzinę z maleńkim dzieckiem, która nie ma gdzie się podziać – mówi Tomasz Krupiński, pełnomocnik byłych właścicieli domu.