Tragiczny wypadek w Chełmie
Wszyscy chłopcy, którzy jechali w toyocie to normalni, „ogarnięci" nastolatkowie, żadni żądni rozróby i złej adrenaliny chuligani. Dobrze ubrani, z własnym zdaniem na każdy temat, nieprzesadnie rozbrykani. Taki jest Szymon C., który zapewne jest z tych młodych ludzi, którzy ustępują starszym miejsca w autobusie, a na siebie mają dokładny plan. W jego przypadku już się nie spełni. Nie spełnią się przede wszystkim plany i marzenia Mateusza K.(+18 l.) i Filipa G. (+18 l.), których posłał na tamten świat, wsiadając po pijanemu za kierownicę.
W ten feralny wieczór, kiedy już przyszło wracać do domów, za kierownicę toyoty wsiadł trzeźwy nastolatek, ale jak to bywa w takich sytuacjach, fantazja rosła lawinowo. Raz po raz dosiadali się nowi ludzie, którzy także wracali z imprez. W pewnym momencie kierowca powiedział dość: "nie chcę stracić prawa jazdy". Szymon C. wziął jazdę na siebie, choć na pewno wiedział, że to ostatnie co powinien zrobić. Toyota avensis z 2006 roku była pełna, upychano więc ludzi w bagażniku. Jechał szybko, wstępne ustalenia policji wskazują, że znacznie przekroczono prędkość, a niedoświadczony (prawo jazdy od roku) i pijany kierowca zjechał na lewe pobocze, skosił latarnię, z impetem uderzył w bramę wjazdową i upadł na dach. Tyłem w kierunku jazdy. Dalszy ciąg materiału znajduje się pod galerią ze zdjęciami.
Mama kolegi ofiar: "Mój syn wybierał się z nimi"
- Grupka mężczyzn stała i nie wiedziała co robić. Ktoś próbował reanimować jednego z leżących chłopców - opowiadał naszemu dziennikarzowi świadek tragedii. Miał na myśli Mateusza K. Ofiary wypadły z bagażnika, Filip G. zginął od razu. Leżał pod płotem, kilka metrów od samochodu. Niewykluczone, że katapultowało go z auta i uderzył o metalowe przęsła ogrodzenia, na którym widoczne jest wgłębienie.
- Szkoda ich wszystkich. Mojego Matiego, Filipa, ale i Cz..ka też - młoda, ładna dziewczyna kilka lat starsza od chłopców znała ich wszystkich. Z kolegą przyjechali na miejsce wypadku w poniedziałkowe południe. O kierowcy mówi używając jego pseudonimu. - Popełnił straszną rzecz, a pozostali mu niestety na to pozwolili. A każdy z nich mógł siedzieć w bagażniku - kończy ze łzami w oczach.
Matka najbliższego kolegi Mateusza K., z którym spędzał praktycznie każdą chwilę, nie może uwierzyć, że nie zobaczy już zawsze uśmiechniętego chłopaka.
Mój syn wybierał się z nimi. Wystroił się, czekał na innych. Moja mama nagle się rozchorowała i uznał, że chce mi pomóc. Inaczej na pewno byłby z Mateuszem w aucie - mówi rozemocjonowana kobieta w rozmowie z "Super Expressem".
Tak zachowywał się Szymon C. przed prokuraturą
W poniedziałek (31 marca 2025 r.) po południu, na dziedziniec prokuratury w Chełmie zajechał czarny opel. Policjanci zaparkowali auto daleko od wejścia, wolnym krokiem przeprowadzili Szymona C. na przesłuchanie. Chłopak tuż po wypadku trafił na chwilę do szpitala, a potem do policyjnej celi, gdzie trzeźwiał. Prawie 2,4 promila alkoholu, które buzowało w młodym ciele schodziło zeń ponad dobę. Idąc na przesłuchanie Szymon C. nie krył się przed wzrokiem dziennikarzy, nie zakładał kaptura, nie spuszczał głowy.
Spokojny, ale nie hardy, być może powoli dochodziło do niego to, co stało się z jego powodu. Prok. Agnieszka Kępka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie poinformowała, że w czasie przesłuchania prokurator przedstawił młodzieńcowi dwa zarzuty: jazdy po pijanemu i drugi, zdecydowanie bardziej srogi, spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, w wyniku której śmierć poniosły dwie osoby, które były przewożone w bagażniku samochodu, którym kierował 19-latek.
- Mężczyzna przyznał się częściowo do zarzucanych mu czynów, w tym do kierowania pod wpływem alkoholu. Złożył wyjaśnienia, których treści nie ujawniany - dodaje prok. Kępka.
Sąd zdecydował o trzymiesięcznym areszcie dla podejrzanego. W miniony poniedziałek w Chełmie wielu rówieśników chłopców z toyoty chodziło w czarnych ubraniach. - Nie słyszałem o wypadku, nie wiem nic, nie będę rozmawiał - powtarzali jak mantrę młodzi ludzie, nawet ci, których pytaliśmy o tragedię w pobliżu szkół, do których chodzili chłopcy.
W liceum, do którego chodził sprawca tragedii szkolny psycholog jest dostępny od 8:30 - poinformowała placówka w internecie. Rodzinom i bliskim ofiar składamy wyrazy współczucia.
