Chełm. Śmiertelny wypadek. To powiedział nietrzeźwy 19-latek
Najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie 19-latek, który usłyszał zarzuty w związku ze śmiertelnym wypadkiem w Chełmie. W poniedziałek, 31 marca, został on doprowadzony do prokuratury i przesłuchany, ale tylko częściowo przyznał się do winy, po tym jak usłyszał, że będzie odpowiadał za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym i kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości - miał ponad 2 promile alkoholu w organizmie.
- Podejrzany nie przyznał się do zarzutu spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, ale na tym etapie śledztwa nie możemy powiedzieć nic więcej, w tym zdradzać treści jego zeznań - przekazała "Super Expresowi" Agnieszka Kępka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej.
Kulisy tragedii w Chełmie
Feralnego dnia, tj. w niedzielę, 30 marca, 19-letni Szymon C. jechał toyotą avensis prostym odcinkiem ul. Ogrodowej, gdy stracił panowanie na autem. Po wypadnięciu z drogi pojazd uderzył w latarnię, ogrodzenie jednej z posesji, a następnie wylądował na dachu. Z kierującym podróżowało aż dziewięcioro innych nastolatków, w tym Filip G. i Mateusz K. Dwaj 18-latkowie siedzieli w czasie jazdy w bagażniku, a po uderzeniu zginęli na miejscu zdarzenia, wypadając z samochodu.
- Jednego próbowali reanimować, drugi chyba już od razu wiedzieli, że jest martwy. Krzyki, piski. Wszystko porozrzucane. To musiało być potężne uderzenie - powiedział w rozmowie z "Super Expressem" jeden z okolicznych mieszkańców.
