Policjanci i śledczy nie wierzą w takie zbiegi okoliczności, więc i tym razem podejrzewali, że to nie był przypadek. Z mieszkania w Lublinie zniknęła fortuna, a później wybuchł w nim pożar. Za wszystkim stał „tulipan”, który rozkochał w sobie i zbałamucił 46-letnią mieszkankę Lublina? Dziś wiemy już więcej o jego wstrętnym zachowaniu!
Kradzież i podpalenie w Lublinie. Wcześniej były miłosne wyznania
Ekskluzywny kompleks nowoczesnych bloków na lubelskim Helenowie powstał zaledwie kilka lat temu i nigdy nie widziano tam pożaru. Ten pojawił się w mieszaniu na ostatnim piętrze w piątek, 1 lipca. Ogień zaczął trawić jedno z pomieszczeń. Chmury gęstego dymu buchały przez okno, a sąsiedzi nie byli obojętni. Wezwanej na miejsce straży pożarnej udało się na szczęście szybko ugasić ogień.
Właścicielki mieszkania nie było w domu, ustalaniem przyczyn zaprószenia ognia zajęli się policjanci. Szybko zaczęli podejrzewać, że ktoś wprzódy myszkował po domu, a potem go podpalił. Miał ku temu powód.
– Funkcjonariusze w trakcie prowadzonych oględzin ustalili, że z szafy w części mieszkania, gdzie nie dostał się ogień, zginęło ponad 200 tysięcy złotych. Dalsze oględziny pozwoliły ustalić, że miało miejsce włamanie – informuje kom. Kamil Gołębiowski z KMP w Lublinie. – Od razu powiązali fakty i zajęli się również wątkiem związanym z kradzieżą. Wykonane czynności doprowadziły policjantów do znajomego 46-letniej właścicielki mieszkania.
Grzegorz P. nie czekał na rozwój wypadków w Lublinie i czmychnął do Poznania, gdzie został zatrzymany.
– Z ustaleń policjantów wynikało, iż mężczyzna włamał się do mieszkania, a następnie dokonał kradzieży pieniędzy. Po wyjściu mężczyzny z bloku, w mieszkaniu 46-latki pojawił się ogień – dodaje kom. Gołębiowski.
Wszystko wskazuje na to, że 49-latek mógł najpierw rozkochać w sobie 46-latkę, później okraść, a na końcu podpalić mieszkanie kobiety. Śledczy badają też inny wątek: czy amant nie próbował wcześniej oczarować także innych kobiet? Czy w tej sprawie może być więcej pokrzywdzonych?
Śledczy badają sprawę, a Grzegorz P. czeka na proces w areszcie. Grozi mu 10 lat więzienia.