Katastrofa ekologiczna na Odrze wyczuliła wszystkich. Coraz uważniej śledzimy stan wód w najbliższej okolicy. W Lublinie masowo wymarły małże żyjące w Zalewie Zemborzyckim. Co je zabiło? Trwa badanie wody i wyławianie padłych mięczaków.
W czasie długiego sierpniowego weekendu pracownicy Wód Polskich zebrali ponad pół tony martwych małż zalegających na brzegu Zalewu Zemborzyckiego w Lublinie. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Lublinie bada pobrane próbki, ale nie znalazł dowodów celowego zatrucia. Co zabiło małże?
W czwartek (11.08) i poniedziałek (15.08) pracownicy Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska pobrali do badań wodę z Zalewu Zembrzyckiego i wpadającej do zbiornika rzeki Bystrzycy, żeby ustalić, dlaczego doszło do masowego ginięcia szczeżuj.
– Nie znaleźliśmy dowodów, żeby doszło do celowego zatrucia. Rzeka wpływająca jest czysta, nie widać tam martwych ryb – zapewnia kierownik Wydziału Inspekcji WIOŚ w Lublinie, Grzegorz Uliński, cytowany przez PAP. – Jakość wód nie wskazuje na ingerencję zewnętrzną. Nie obserwujemy zanieczyszczeń.
W pobliżu Zalewu i wpadającej do niego rzeki nie ma zakładów przemysłowych wykorzystujących chemikalia, dlatego trudno mówić o nielegalnym zrzucie ścieków – przekonuje WIOŚ. W wodzie wykryto za to większą niż zazwyczaj zawartość tlenu, co może być spowodowane zakwitem glonów.
Podobne zjawisko masowego wymierania małż zaobserwowano po raz pierwszy w województwie lubelskim nad zalewem w Nieliszu w ubiegłym roku. W tym roku ponownie znaleziono tam śnięte szczeżuje, ale specjaliści nie są w stanie powiedzieć, dlaczego jest ich tak dużo.
Pierwsze śnięcie małży w Zalewie Zemborzyckim pracownicy Wód Polskich zaobserwowali 5 sierpnia. Kolejne partie martwych szczeżuj na brzegach zauważyli w ostatni weekend. W ostatnich dniach trwało ich intensywne usuwanie.
Szczeżuje pojawiły się w okolicy dzikiej plaży przy ul. Grzybowej.
– Ten teren mieliśmy pod szczególną uwagą – mówi Rzecznik Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie – Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Lublinie, Jarosław Kowalczyk, cytowany przez PAP. – W przeciągu trzech dni zebraliśmy grubo ponad pół tony martwych małż.