Cała ta historia brzmi jak scenariusz filmu sensacyjnego, a nie jak opis zdarzeń z ulic spokojnego Lubartowa. 36-letni mężczyzna rzucił się na innego z nożem w ręku i dźgał go po całym ciele, raniąc coraz mocniej. Napadniętemu mężczyźnie udało się uciec do sklepu, ktoś wezwał pomoc… A wszystko to nie było dziełem przypadku. „Czarny” (bo tak zwą napastnika) dźgał bez opamiętania Gerarda (to z kolei imię napadniętego mężczyzny)… w obronie interesów ukochanej. Tak przynajmniej mu się zdawało. Cały ten horror przez niewygodne zeznania w sprawie Aleksandry – informuje Dziennik Wschodni, który opisuje ustalenia śledczych.
„Czarny” ma niejedno na sumieniu, a na swoim koncie m.in. pobyt w więzieniu. Po wyjściu na wolność związał się z Aleksandrą, która też nie była święta. Śledczy oskarżali ją o rozbój z użyciem noża. Podejrzewała, że to Gerard obciążył ją swoimi zeznaniami. „Czarny” obiecał, że go „załatwi”. W grudniową noc 2020 roku odnalazł swoją ofiarę…
Zobacz też: Kluczkowice: Zabójstwo 16-latka. Myśliwy zastrzelił dziecko? Grozi mu dożywocie
Tomasz G. zaatakował mężczyznę przy sklepie na ul. Słowackiego w Lubartowie. Zadał mu kilka ciosów – w brzuch, plecy, okolice klatki piersiowej – opisuje Wspólnota Lubartowska. Ranny mężczyzna zdołał uciec, a wkrótce potem trafił do szpitala. Prokuratura twierdzi, że 36-latek chciał śmierci swojej ofiary. „Czarny” został oskarżony o usiłowanie zabójstwa. Proces w tej sprawie właśnie ruszył przed Sądem Okręgowym w Lublinie.