Niestety, prawda jest taka, że wiele podobnych przypadków kończy się tragicznie - odpowiednie służby usypiają zwierzęta chcąc zaoszczędzić im bólu. - Od początku wiedzieliśmy, że musimy zrobić wszystko, aby zwierzę mogło wrócić do lasu - mówi SE Malwina Socha ze Straży Miejskiej w Świdniku, która uczestniczyła w akcji ratowania ważącego grubo ponad 400 kg "zwierzaka". To właśnie do świdnickich strażników zadzwoniono z prośbą o pomoc.
Czytaj też: 38-letni motocyklista nie żyje. Z okolicznych pól wybiegł łoś. Tragiczny wypadek na obwodnicy Kraśnika
- Telefon z dramatycznym wołaniem o pomoc dyżurny otrzymaliśmy o godz. 18.28. Właściciele prywatnej posesji położonej niedaleko lasu Rejkowizna usłyszeli hałas, a następnie ujrzeli zawieszonego na ogrodzeniu łosia, który nie mógł się uwolnić - opowiada Marta Gardziała ze Straży Miejskiej. Na szczęście funkcjonariusze doskonale wiedzieli co robić, w otoczonym lasami Świdniku to nie pierwszyzna. Wezwali na pomoc lek. wet. Rafała Parchetę, który przejął koordynację akcji ratunkowej. W międzyczasie łoś wyszarpał uwięzioną nogę, jednak nie był w stanie ruszyć o własnych siłach. Rana miała 35 cm długości i spowodowała obfite krwawienie. Sytuacja była krytyczna.
- Zrobiłem co do mnie należało - w krótkich żołnierskich słowach komentuje działania lekarz. Wezwał na miejsce straż pożarną, do akcji dołączyli strażacy z PSP w Świdniku i Piaskach oraz druhowie z OSP Trzeszkowice. Następnie uśpił zwierzę. Następnie 400 kg łosia przetransportowano na specjalną platformę, która przeniosła zwierzę na samochód.
Całą noc walczyli o życie łosia
Z uwagi na to, że liczyła się każda minuta, strażnicy miejscy oznakowanym radiowozem pilotowali niecodzienny konwój do lasu. - Nie było czasu, aby przewozić go do lecznicy. Zaopatrzyłem ranę na miejscu. Na szczęście nie stwierdziłem uszkodzeń kostnych czy zerwanych ścięgien - przekazał lekarz.
Czytaj też: Pies utknął w wąskim wykopie. Lucky nie mógł ruszyć się nawet na centymetr
Akcja trwała do 4 nad ranem. Tuż przed świtem łoś wybudził się i wstał. Następnie ponownie się położył jak się okazało by odpocząć. Po krótkim odpoczynku wstał i dostojnym krokiem ruszył prosto do lasu. - Tego nigdy nie zapomnę, jak wstał i wrócił do siebie. Cieszyliśmy się wszyscy bardzo - mówi poruszona Malwina Socha. - Straż Miejska za pośrednictwem Super Expressu chce podziękować wszystkim, którzy wykazali ogrom zaangażowania by ratować ranne zwierzę. Tym większa satysfakcja, że było warto. Specjalne podziękowania dla pana Rafała Parchety za natychmiastową pomoc, wielki kunszt lekarski i determinację w niesieniu pomocy.
Listen on Spreaker.