Co za nieszczęście! Wprawdzie Wisła nazywana jest często jedną z najbardziej zdradliwych polskich rzek, ale 50-letni mieszkaniec położonego nieopodal rzeki Janowca znał ją jak mało kto! Niestety, jak się okazało, tego co się stało, nie mógł przewidzieć. W świąteczne popołudnie Bożego Ciała wybrał się z synem powędkować w Wiśle. Aby lepiej im szło, weszli usypaną na rzece z kamieni tamą na sam jej koniec. Około 19-tej niebo zachmurzyło się i mężczyźni chcą uniknąć pozostawania nad wodą w czasie burzy zaczęli pakować sprzęt.
Kiedy wracali do auta, doszło do tragedii.
- Idąc po tamie 50 latek poślizgnął się na kamieniach i wpadł do wody. Niemal natychmiast porwał go prąd. Mimo natychmiast wezwanej pomocy i szeroko zakrojonej akcji poszukiwawczej nie udało się go uratować - mówi Ewa Rejn-Kozak z puławskiej policji. - Na miejsce natychmiast zostały wysłane patrole policji, straży pożarnej i załoga karetki pogotowia ratunkowego. W działaniach uczestniczyli także strażacy – ochotnicy z Janowca oraz nurkowie z Lublina - dodaje policjantka.
Niestety, Wisła jeszcze raz pokazała, jak zdradliwą jest rzeką. Ciało mężczyzny wyłowiono z toni po kilku godzinach.
Polecany artykuł: