Ryś, któremu opiekunowie nadali imię Horaj, matkę stracił w listopadzie ubiegłego roku. Samicę śmiertelnie potrąciło auto w pobliżu Hrebennego, niedaleko granicy z Ukrainą. Gdyby nie ludzie, 7-miesięczny ryś nie przeżyłby zimy. Odłowieniem młodziutkiego, ale szybkiego i zwinnego kota zajęło się Stowarzyszenie dla Natury Wilk i pracownicy Roztoczańskiego Parku Narodowego.
Zwierzak trafił do Ośrodka Mysikrólik w Bielsku-Białej. Nie brakowało mu tam niczego, nawet świeżej sarniny (pochodzącej z saren, które zginęły pod kołami aut). Nabrał tam sił, zmężniał, więc uznano, że najwyższa pora, żeby wrócił w swoje rodzinne strony. Kiedy wypuszczano go z klatki, jakby na to czekał. Dał kilka susów i już go nie było.
Michał Figura z SdN Wilk ma nadzieję, że młody ryś poradzi sobie w naturalnym środowisku. – Wiemy, że posilił się już sarną, którą najprawdopodobniej upolował. Przez półtora roku będziemy mu towarzyszyć dzięki specjalnej obroży telemetrycznej, która po tym czasie odpadnie – opowiada SE Figura.
Ważne też, aby „dogadał” się z innymi rysiami z Roztocza, których mieszka w tym rejonie kilkanaście.