Takiego pożaru w bloku mieszkalnym nie było w Kraśniku już dawno. Ogień pojawił się w zeszły czwartek w mieszkaniu na drugim piętrze bloku przy ul. Metalowców w fabrycznej części miasta.
– Strażacy zostali zaalarmowani o godz. 16.21. Kiedy ratownicy dotarli na miejsce, ogień był już rozwinięty, paliło się we wszystkich pomieszczeniach – informował mł. bryg. Piotr Michałek, rzecznik Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kraśniku.
Mieszkańcy z przerażeniem obserwowali tragedię.
– Ogień sięgał dachu budynku, a do tego raz po raz słychać było większe i mniejsze eksplozje – opowiada mieszkająca na parterze kobieta.
Strażacy mieli sporo pracy. Z dymu i płomieni wyprowadzili siedem osób, w tym Leszka D., właściciela mieszkania, w którym wybuchł pożar. Był przytomny, ale miał poparzoną głowę i drogi oddechowe. Trafił do szpitala. Strażacy próbowali ratować także trzy mieszkające z nim psy, niestety wszystkie, w tym malutki szczeniak zatruły się śmiertelnie dymem.
Kiedy udało się zażegnać niebezpieczeństwo i służby zaczęły prace związane z ustalaniem przyczyn pożaru, funkcjonariusze z przerażeniem i niedowierzaniem kręcili głowami: w mieszkaniu znajdował się prawdziwy arsenał.
– Policjanci w przedmiotach wyrzuconych na zewnątrz przez straż pożarną ujawnili ponad 800 sztuk amunicji różnego typu oraz kilkadziesiąt sztuk petard – opowiada st. sierż. Paweł Cieliczko z policji w Kraśniku. Kiedy na drugi dzień weszli do środka, znaleźli jeszcze więcej. – Policjanci przeczesywali spalone rzeczy przez wiele godzin, ujawniając m.in.: dwa granaty oraz zapalniki, niemal 1200 sztuk amunicji do KBKS, blisko pół tysiąca amunicji różnego kalibru, kilkadziesiąt sztuk amunicji myśliwskiej, dwa słoiki z prochem strzelniczym, kilka jednostek broni długiej oraz krótkiej, szkielet broni maszynowej, lufy do broni długiej różnej długości, kilkanaście sztuk amunicji świetlno-sygnałowej, petardy – długo wymienia Cieliczko, podkreślając, że amunicję i broń odnaleźli także w piwnicy i na działce 79-latka.
Sąsiedzi Lecha D. są przerażeni – nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, co robi ich sąsiad.
– Był mrukiem, z mieszkańcami bloku nie utrzymywał kontaktów – opowiada sąsiadka, która przy Metalowców 3 mieszka od początku. – Za PRL był cichym bohaterem, działał w opozycji. Może nie zauważył, że zmienił się system?
Sprawą zajmuje się prokuratura.
– Podejmiemy czynności zmierzające m.in. do ustalenia tego, skąd mężczyzna miał broń i czy miał na to pozwolenie – mówi prokurator Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Lech D. jeszcze nie został przesłuchany.