Dramat rodziny rozpoczął się w noc z wtorku na środę. Pod Uniwersyteckim Szpitalem Dziecięcym w Lublinie, w samochodzie koczowała kobieta, jej syn już umiera, ale ona nie może być przy dziecku. – Chcę być tylko przy dziecku. Nie chcę, by samo odchodziło, chcę je trzymać za rękę. Tylko tyle – mówi pani Anna, mama Mateusza.
Pediatra wyprosiła matkę z oddziału, bo godziny odwiedzin już się skończyły. Kazała jej wrócić następnego dnia po południu. Kobietę, którą spotkała niewyobrażalna ogromna tragedia, zostawiono samą sobie. Noc spędziła na przyszpitalnym parkingu.
Zobacz materiał przygotowany przez reporterów 24 godzin:
Rzecznik placówki napisał: „zgodnie z regulaminem, który podpisują rodzice dzieci hospitalizowanych w OIT, rodzice mogą przebywać w sali chorych w godz. 12-18, o ile przy innych pacjentach nie są wykonywane nieprzewidziane procedury medyczne ratujące życie. W tym przypadku pozwolono rodzicom zostać dłużej o 2 godziny na ich prośbę. Prosimy rodziców o zrozumienie, ale i przestrzeganie zasad obowiązujących w Oddziale”
Sprawie z Lublina przyjrzą się teraz urzędnicy z biura praw pacjenta. Być może, ze strony szpitala doszło do naruszenia podstawowych zasad. Personel medyczny ma bowiem obowiązek respektować więzy i prawo pacjenta do opieki pielęgnacyjnej ze strony jego bliskich. Jest to szczególnie ważne w przypadku pacjentów małoletnich.