Dramatyczna akcja ratunkowa na granicy ukraińsko-polskiej. Wśród dziesiątek, setek tysięcy uchodźców są też ciężko chore dzieci. Jak ten 10-latek, którego udało się uratować dzięki reakcji służb – po obu stronach granicy. Bez tego, podróż w takich warunkach, na jakie skazani są uchodźcy, skończyłaby się tragicznie.
– Rodzina początkowo na własną rękę próbowała przekroczyć granice. Z uwagi na to, że kolejka pojazdów po ukraińskiej stronie sięgała kilkunastu kilometrów, służba dyżurna nawiązała kontakt z ukraińskimi służbami. Opisali sytuację, po czym w krótkim czasie ukraińskie pogotowie ratunkowe eskortowało samochód z rodziną bezpośrednio do odprawy granicznej – relacjonuje sierż. szt. Małgorzata Pawłowska z Komendy Powiatowej Policji w Tomaszowie Lubelskim.
Polscy mundurowi zostali zawiadomieni o całej sytuacji przez pracowników punktu recepcyjnego w Lubyczy Królewskiej. Potrzebna była dalsza eskorta. Skoro udało się przekroczyć ukraiński, zakorkowany odcinek, chłopiec – wciąż podpięty do aparatury podtrzymującej życie – musiał trafić do specjalistycznego szpitala. Byli już bezpieczni, ale wciąż ścigali się z czasem.
– Ponieważ urządzenie podtrzymujące życie 10-latka mogło być w użyciu jeszcze tylko przez cztery godziny, liczyła się każda minuta. Po polskiej stronie granicy na ukraińską rodzinę czekali już policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego tomaszowskiej komendy, którzy podjęli pilotaż samochodu do granicy województw lubelskiego i świętokrzyskiego – informuje Pawłowska.
Później eskortę przejęli policjanci z województwa świętokrzyskiego i towarzyszyli 10-latkowi i jego bliskim aż do Kielc. Tam na 10-letniego, ciężko chorego uchodźcę z Ukrainy, czekała już specjalistyczna pomoc medyczna. Oby dramatyczna akcja ratunkowa i pełna strachu podróż do szpitala w Polsce była zapowiedzią znacznie bardziej optymistycznych wydarzeń w życiu tej rodziny na przyszłość.