Przy ul. Spółdzielczej w Parczewie (woj. lubelskie) stoją bloki, jakich pełno na podobnych osiedlach w całej Polsce: czteropiętrowe, zbudowane we wczesnych latach osiemdziesiątych, zdążyły już zazielenić się wszechobecnymi drzewami i krzewami. Na jednym z drzew, od strony balkonów i placyku między budynkami, gdzieś na wysokości pierwszego piętra, pojawiło się coś. No właśnie, co?
Cud w Parczewie. Jedni się modlą, drudzy są ciekawi
- To twarz Jezusa Chrystusa, nie mam wątpliwości - uważa Bożena Wołosz (59 l.), mieszkanka Parczewa. Jest jedną z kilkunastu, czasem nawet kilkudziesięciu osób, które w zadumie spoglądają w stronę wizerunku. Cicho się modlą, rozmawiają ze sobą, co i rusz z czcią spoglądając w górę. W rękach pojawiają się różańce. Jeśli odwrócić się plecami do tego miejsca, widać wyraźnie wieże Bazyliki Mniejszej Sanktuarium Matki Bożej Królowej Rodzin górujące nad miastem. Podobno jako pierwsza zauważyła "cud" starsza kobieta, która 13 maja po południu spacerowała alejkami. Z dnia na dzień wizerunek jest podobno coraz wyraźniejszy.
Bóg chce nam coś powiedzieć
Wprawdzie większość osób widzi twarz Zbawiciela, to są też tacy, którym na myśl przychodzi Maria, Jego Matka. Ale są też i tacy, dla których to okazja do zgrywów. - Dawaj, zrób mi zdjęcie - śmieje się nastolatek, składa nabożnie ręce i wykrzywia się do aparatu trzymanego przez swego kolegę. Inni są dla ciekawości. - Nie wierzę, ale jak komuś się lepiej z tym zrobi, to i dobrze - wzrusza ramionami wysoki mężczyzna ubrany w niebieski roboczy kombinezon. Dla pani Teresy (68 l.) mieszkającej nieopodal drzewa z wizerunkiem sprawa jest jasna: to znak. - Coś nam nasz Bóg chce powiedzieć. Ja... boję się wojny - kręci głową.
Kuria Siedlecka nie komentuje sprawy.