Maksymilian mieszka z rodzicami w Biłgoraju, w pobliskim Aleksandrowie ma rodzinę. Przyjechał do nich w odwiedziny. Chłopiec uwielbia piłkę nożną, jest obiecującym zawodnikiem jednego z biłgorajskich klubów, swe kroki skierował więc na boisko, pokopać piłkę z kolegami. Zjawił się tam również Marcel B. z kolegami. Nie odpowiadało im, że chłopak "popisuje" się na ich boisku, a jeden z grupy Marcela miał także żal o to, że w klubie trener chwali tylko Maksia. Doszło do sprzeczki, potem do tzw. solówki.
- Mieli walczyć na przewracanki. Maks szybko uznał wyższość swego rywala, poddał się - opowiada pan Tomasz, ojciec chłopaka. Wtedy w jego adwersarza wstąpiły wraże siły. Nie puścił Maksymiliana, tylko z całej siły kąsał po głowie. Wyszarpał kawał skóry z czoła, krew jęła lać się strumieniami. Wtedy "odważni" przeciwnicy uciekli.
"Mój syn cierpi"
- Maksymilian wrócił do domu i pojechaliśmy do szpitala w Biłgoraju. Potem do Lublina - opowiada tata chłopca, który nie chce, aby sprawa przycichła. - Lekarze przyszyli skórę, ale najprawdopodobniej się nie przyjmie... Mój syn cierpi... - rozpacza mężczyzna.
Sprawą zajęła się policja. - Po informacji o tym zdarzeniu, na miejsce skierowani zostali policjanci. Mundurowi ustalili między innymi świadków zdarzenia - opowiada asp. Joanna Klimek z policji w Biłgoraju. O sprawie został powiadomiony sąd rodzinny. Ze względu na wiek sprawcy, grozi mu jedynie kurator. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, chłopiec pokazał się już ze złej strony. M.in. wszczynał bójki i znęcał się psychicznie nad koleżanką ze szkoły, którą zaszczuł wśród znajomych i w Internecie ze względu na wagę jej ciała.