Małżeństwem byli przez 16 lat, doczekali się dwóch pięknych córek. Od pewnego jednak czasu drogi ich coraz mocniej się rozchodziły. Pan Adam, starowny i pracowity chciał jak najlepiej dla domu i rodziny, łącząc pracę zawodową z gospodarstwem. Był cudownym ojcem, chciał być też takim mężem. Niestety, pani Renata coraz bardziej przegrywała z uzależnieniem od alkoholu. Już nie była tą kochaną Renią, która doglądała córek i pomagała przy gospodarstwie. Rok temu się rozwiedli. - Uzgodniliśmy, że wróci do domu i będzie mieszkała z nami. Chciała być bliżej córek, one też chciały - opowiada. Niestety, nie widziała w sobie choroby, za żadne skarby nie chciała poddać się terapii i alkoholowe koszmary wracały z coraz większą siła. Nie pomogły prośby ani groźby, nie pomogło skierowanie na przymusowe leczenie... Zapewnienia, że już będzie dobrze i już nigdy, którymi kobieta próbowała zakląć rzeczywistość w okresach trzeźwości także nic nie dały.
Na tydzień przed tragicznymi wydarzeniami wpadła w ciąg. Znikała na całe dnie. Feralnego dnia, 12 maja, wróciła do domu kompletnie pijana. Rodzina nie chciała jej wpuścić do domu, nie chciała awantur. - Zobaczysz, pożałujesz, zobaczysz - mówiła już tak nieraz, jednak tej nocy słowa te wypełniła treścią. Chwyciła za bańkę z benzyną i poszła w kierunku zabudowań gospodarczych.
- Straciliśmy wszystko. Stodołę, sprzęt rolniczy, pszenicę, ciągnik, wszystko - mówi zrozpaczony pan Adam. Boli go to tym bardziej, że przepisał gospodarstwo na córkę, więc tak naprawdę krzywdy doznała także ona. - Dobrze, że nikomu nic się nie stało. Budynki stoją po sąsiedzku z innymi zabudowaniami... Jakby się przeniosło...
Tragiczny pożar gospodarstwa. Rodzina straciła wszystko
Równocześnie paliły się trzy budynki gospodarcze wypełnione składowanym zbożem i sprzętem rolniczym. Na posesji oraz w bezpośrednim sąsiedztwie znajdowały się zabudowania mieszkalne, w których przebywało wiele osób. Niestety pomimo przeprowadzonej przez strażaków akcji gaśniczej, podpalonych zabudowań nie udało się uratować. - Już wstępne czynności policji wskazywały jednoznacznie, że doszło do świadomego podpalenia. Z relacji zawiadamiającego wynikało, że krótko przed pojawieniem się ognia, pokłócił się z byłą żoną, która w złości opuściła dom - opowiada podinsp. Beata Miszczuk z KMP Biała Podlaska.
Jak ustalili policjanci, Renata Z. paliwem do kosiarki oblała budynki, podpaliła je i uciekła. - Policjanci odnaleźli kobietę, która nawet nie kryła agresji wobec byłego męża i dzieci. Została osadzona w policyjnym areszcie - dodaje policjantka. Renata Z. usłyszała zarzut sprowadzenia zdarzenia pożaru, zagrażającego zdrowiu wielu osób lub mieniu w wielkich rozmiarach. Wstępne straty szacowane są na około 300 tysięcy złotych. Kobiecie grozi do 10 lat więzienia.