Dramat Adama G. (70 l.), inwalidy z Krępy (gm. Jeziorzany, pow. lubartowski) na Lubelszczyźnie. W czwartek (28.07) znaleziono ciało jego brata! Młodszy o kilka lat Jan G. opiekował się nim, bo mężczyzna nie ma nogi i porusza się na wózku inwalidzkim. Teraz nie wiadomo, co się stanie z panem Adamem, bo pozostał sam, bez żadnej pomocy.
Ciało 67-latka znaleziono kilka dni temu na polach wśród zbóż. Policja podała, że miał rany od ukąszeń zwierząt. Kilka dni wcześniej, w sobotę (23.07) agresywne psy zagryzły 48-letniego rowerzystę. Prokuratura podała właśnie, że zagryzienie nie było jednak powodem śmierci 67-letniego Jana G. Potrzebne są dalsze badania, by ustalić, jak zginął.
Polecany artykuł:
Krępa: Dramat pana Adama. „Psy zagryzły mi brata”
Adam G. (70 l.) razem ze swoim bratem Janem G. (+67 l.) mieszkali na odludziu w niewielkiej chałupce w Krępie (lubelskie). By do nich dojechać, trzeba się natrudzić, bo ścieżka wzdłuż brzozowego zagajnika jest potwornie wyboista i wąska. W ich domu się nie przelewało, obaj bracia żyli skromie, bo utrzymywali się z niewielkiej renty i emerytury.
Adam G. ma amputowaną lewą nogę i porusza się na wózku inwalidzkim. Odkąd los przykuł go do niego, mężczyzna nie wyjeżdża poza obręb podwórka, bo gruntowa ścieżka prowadząca z domu do wiejskiej drogi nie pozwala na jazdę wózkiem. Wszystkie zakupy w sklepie i aptece robił, chodząc piechotą, młodszy z braci, Jan G. Ale teraz pan Adam pozostał odcięty od świata i został sam jak palec.
Psy zagryzły człowieka. Dramat w gminie Jeziorzany
W czwartek, 28 lipca około 100 metrów od domu myśliwy znalazł zwłoki 67-latka. Jan G. nie żył od tygodnia, jego ciało było w daleko posuniętym rozkładzie. Policja podała, że zmarły miał liczne rany, mogące świadczyć o pogryzieniu przez zwierzęta. Wszyscy podejrzewali, że mężczyznę zagryzły psy-bestie - tak samo, jak w przypadku 48-letniego rowerzysty. W poniedziałek (1.08) prokuratura podała, że to nie zagryzienie było przyczyną śmierci. Jak więc zginął Jan G.? Żeby to ustalić, potrzebne są dalsze badania.
– O Boże, co ja teraz zrobię – pyta ze łzami w oczach Adam G. – Janek był moim jedynym opiekunem. Teraz, gdy nie żyje, mnie też przyjdzie wynieść się z tego świata, bo sam sobie nie poradzę. Kto mi przyniesie chleba – pyta retorycznie, ocierając z łzy z policzka.
– Wiem, że to mój Jasiek, bo poznałem go po zegarku – pokazuje dowód brata. – Janek tydzień temu wyszedł z kosą, by odkosić dla kombajnu i przepadł. Nie szukałem go, bo znikał już tak kilka razy i wracał – mówi pogrążony w żalu 70-latek.
Tym razem jednak jego brat nie wrócił. Okoliczności jego tajemniczej śmierci wciąż pozostają nieznane.
Gmina Jeziorzany. Psy bestie zagryzły 48-latka
Mieszkańcy gminy Jeziorzany na Lubelszczyźnie już wcześniej żyli w strachu. To po tragicznym ataku psów, jaki miał miejsce 23 lipca w miejscowości Skarbiciesz. Wówczas ofiarą dwóch owczarków belgijskich padł Mariusz K. (+48 l.), który jechał do rodziny rowerem. Szybko znaleziono właściciela agresywnych psów, którym okazał się Jerzy B. (62 l.). Policja przedstawiła mu zarzuty i zwolniła do domu. Sąd nie zdecydował się aresztować mężczyzny, który nie upilnował bestii.
Lubelskie: Psy zagryzły człowieka. Ludzie żyją w strachu
Jeden z psów został odstrzelony podczas obławy 23 lipca, drugi miał zostać postrzelony. Możliwe, że już zdechł, jego ciała jednak wciąż nie odnaleziono. Mieszkańcy żyją w strachu, że być może bestia wciąż grasuje po okolicy.
– Boimy się wychodzić na ulice i jeździć rowerem – mówi Tadeusz B. (67 l.) z Krępy. – Ta bestia może wyskoczyć z każdych krzaków.
Mieszkanka sąsiedniej posesji chowa się za bramą.
– Aż strach pomyśleć jakby człowiek spotkał takiego psa na swojej drodze – mówi.
Niestety wszyscy wokół wiedzą, jaki był efekt spotkania bestii na swojej drodze. W okolicy jeszcze długo będzie o nich przypominał wszechobecny strach i lęk.
Jana G. nie zabiły psy, które rozszarpały 48-letniego rowerzystę. Jak zginął?
Poniedziałkowa sekcja zwłok Jana G. wykazała, że nie zginął zagryziony przez psy. Jak więc zmarł? Tego też nie wiemy. Zastępca prokuratora rejonowego w Lubartowie, Krzysztof Sokół, potwierdza, że podczas poniedziałkowej sekcji 67-latka nie stwierdzono obrażeń ciała, które wskazywałyby na działanie zwierząt za życia denata.
– Nie stwierdzono w szczególności obrażeń wskazujących na to, aby śmierć tego człowieka miała związek z pogryzieniem przez psy – powiedział.
Dodał, że nie ustalono jednoznacznie przyczyn śmierci, dlatego potrzebne będą dalsze badania.
Na pytanie PAP o wcześniejsze doniesienia policji o śladach pogryzienia na ciele 67-latka prokurator odpowiedział, że zwłoki znajdowały się w stanie zaawansowanego rozkładu.
– Ze wstępnej opinii biegłych z zakładu medycyny sądowej wydanej po obejrzeniu tych śladów wynika, że nie można stwierdzić jednoznacznie, aby były to ślady spowodowane działaniem zwierząt, a tym bardziej za życia mężczyzny – wyjaśnił.