Motocykliści, ale nie tylko, doskonale znają adres, gdzie w dobrej atmosferze mogą spędzić czas, rozmawiając o swych jednośladach. Rider’s Pub powstał 14 lat temu i dorobił się wielu wiernych gości. Niestety, nawet ci najwierniejsi nic nie poradzą na obostrzenia, przez które od października ubiegłego roku lokal jest nieczynny.
– O ile lockdown sprzed roku przeszliśmy obronną ręką, to teraz jest o wiele gorzej. Pół roku zamknięcia to zdecydowani zbyt długo – mówi Karol Mansz, przyznając, że w oczy zajrzało mu widmo bankructwa. – Za wszelką cenę chcę ocalić to miejsce. Dla siebie i dla innych – deklaruje.
Stąd pomysł, żeby – mówiąc najprościej – wyjść do ludzi. Restaurator przedzierzgnął się więc w projektanta, a potem konstruktora „baru na kółkach”. Kupił używaną rikszę, zrobił projekt, jak to wszystko ma wyglądać i wziął się do roboty. Prace trwały miesiąc. – Zabudowa to moje dzieło – dodaje Mansz, zadowolony z efektu. Wprawdzie pojazd nie waży tyle, co rasowy motocykl, bo „jedynie” 150 kg, to poruszyć go będą musiały mięśnie, a nie konie mechaniczne.
– To nie jest kolarzówka, czeka mnie ciężka praca. Ale czekam na nią z utęsknieniem – kiwa głową, patrząc na pojazd. Cel: zbudowanie mobilnego miejsca, gdzie będzie mógł pracować, serwując chętnym gorące jedzenie i napoje został osiągnięty.
Zobacz też: Lublin: Pole między blokami. ROLNIK Z OSIEDLA znowu w akcji! NIESAMOWITE!
Kilka dni temu sanepid pozytywnie dopuścił go do użytku i lada dzień bar wyjedzie na lubelski deptak bądź ruszy dalej, aż nad Zalew Zemborzycki. Wyposażony w grill i piekarnik serwować będzie m.in. hot dogi, gorące kanapki z kotletem schabowym czy zapiekanki. Słowem, dla każdego coś dobrego.