Horror!

"Zabiłem żonę, nie dałem już rady". Rodzinna tragedia w Glinniku pod Lubartowem. Mirosław B. z zarzutem zabójstwa żony i teściowej

2024-03-21 14:25

Zabiłem żonę, nie dałem już rady - spokojny głos w słuchawce brzmiał tak głucho i bez życia, że dyspozytorka numeru 112 w Lublinie wiedziała, że w Glinniku pod Lubartowem (woj. lubelskie) naprawdę doszło do tragedii. Mirosław B. (47 l.) nie dodał, że po tym jak udusił Anetę B. (+47 l.) sznurkiem, siekierą rozłupał głowę teściowej, Teresie S. (+76 l.). Zabrał matkę i babkę nie tylko trojgu dorosłym dzieciom, ale i pięcioletniej ciężko chorej córeczce.

Glinnik, licząca ponad czterystu mieszkańców wieś położona niedaleko zjazdu na S-kę prowadzącą z Lublina do Warszawy nigdy takiej tragedii nie widziała. Zadbane gospodarstwa, ciągniki od wczesnego rana pracujące w polu, nawet pod miejscowym sklepem trudno o weteranów butelki. I nawet tam Mirosław B. wybijał się ponad przeciętną. - Gdzie on jakie piwko z kolegami wypił, tylko praca i dom i tak w koło Macieju. Robotny był jak mało kto - opowiada sąsiad. Sporo pola, pokaźne stado krów mlecznych. O całej rodzinie choćby chciał, to nie potrafiłby powiedzieć złego zdania. - Kompletnie inny od swego ojca, którego nazywają „diabełkiem“ , taki nieobliczalny - dodaje.

Nikt nie wiedział, co się jednak dzieje w środku okazałego domu położonego przy głównej drodze prowadzącej przez wieś. Kiedy ich dwaj synowie i córka wchodzili w dorosłość, urodziło im się czwarte dziecko. Dziewczynka ma 5 lat. Jest ciężko upośledzona fizycznie i psychicznie. Dzielnie stawiali czoła każdemu dniu. - To ich zgniotło. Aneta i babcia zajmowały się dziewczynką non stop, Mirek zasuwał jak osioł na to wszystko - dodaje inny sąsiad. Praktycznie nie widać ich było na wsi, na zakupy nawet jeździli do Abramowa, nie chodzili do sklepu we wsi. Podwórze, onegdaj zadbane i wymuskane gospodarską ręką dawno nie widziało porządku. Nawet płotek co był przy drodze rozchybotał się do końca. - Nie udźwignął tego. Jesienią już siana z pola nie zebrał - mówią.

We wtorek rano zadzwonił pod 112 i powiedział, że zabił. Wcześniej pojechał do banku wypłacić pieniądze. 30 tysięcy podobno. Z żoną rozprawił się na górze. Teściowa straciła swoje życie na dole. - Jego syn opowiadał, że próbował dostać się i do niego, zbił szybę w oknie - opowiada sąsiadka. Mirosław B. trafił do aresztu. Spokojny rzeczowo opowiadał, co i dlaczego zrobił. Grozi mu dożywocie.

Mężczyzna usłyszał zarzut zabójstwa żony poprzez uduszenie oraz zabójstwa teściowej, której miał zadać kilka ciosów w głowę tępym narzędziem. - W czasie przesłuchania mężczyzna nie przyznał się do zarzutów. Składał wyjaśnienia, ale ze względu na dobro śledztwa ich nie ujawniamy - powiedziała PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie Agnieszka Kępka.

Sonda
Czy sprawcy zabójstw powinni od razu trafiać za kraty na dożywocie?