Kontent Marka K. nie był najwyższych lotów, choć jego opowieści wygłaszane zachrypniętym pijackim głosem w pewnym momencie doczekały się 239 obserwujących, a każdy z jego 19 filmów miał po kilka, kilkanaście tysięcy odsłon. Ale on czuł się tak, jakby było ich co najmniej sto razy więcej. - Kompletnie mu odwaliło - ocenia krótko kolega youtubera. - Uważał, że wszystko mu się należy.
Zobacz też: 19-latka udawała wnuczkę i wyłudziła fortunę. Policyjna akcja zakończyła ich ucieczkę
Marek K. opowiadał trochę o sobie, o tym, że „kobita odeszła, a chałupa w nieładzie“, o doświadczeniach z paleniem marihuany („machnąłem dwa buchy, wypiłem dwa piwa i dwa kieliszki wódki i nie było mnie pół dnia“), stworzył także film o „obowiązkach pijaka przy stole“.
To było kilka lat temu, ale Marek K. wciąż wymagał, aby traktować go „priorytetowo“, jak mówił. To zaprowadziło go za kraty. Kilka dni temu, w biały dzień, napadł na 74-latkę stojącą na przystanku PKS w Markuszowie. Początkowo chciał, żeby ofiarowała mu parę groszy. Odmówiła. - W pewnym momencie podszedł do niej mężczyzna i próbował jej wyrwać torebkę, którą trzymała na kolanach. Kobieta jej nie puściła i zaczęła głośno wołać o pomoc. Mimo tego napastnik coraz mocniej ciągnął za torebkę próbując ją wyszarpnąć. W pewnym momencie wykręcił seniorce palce, aby puściła pasek - opowiada nadkom. Ewa Rejn-Kozak z policji w Puławach. - Gdy udało mu się wyszarpnąć przedmiot, podbiegł przypadkowy przechodzień, który usłyszał wołanie kobiety o pomoc. Mężczyzna odebrał sprawcy torebkę i oddał ją poszkodowanej.
Marek K. uciekł. Policjanci szybko go zatrzymali. Został aresztowany. Jako recydywista musi się liczyć z kilkunastoletnim pobytem w więzieniu.