Do mrożących krew w żyłach zdarzeń doszło kilka dni temu w biegnącej wzdłuż Wieprza wsi Latyczów na obrzeżach Krasnegostawu. Pilnującemu obejścia państwa Niećków Reksiowi zamarzył się widocznie spacer w poszukiwaniu wiosny, bo pewnego dnia... zniknął z podwórza.
– Szukałem go dwa dni, zszedłem okolicę wszerz i wzdłuż, oboje z żoną baliśmy się, że już go nie zobaczymy – wspomina bolesne chwile Kazimierz Nyćko. Reksiowi owszem, zdarzały się już takie wycieczki, zawsze jednak po kilku godzinach meldował się na swoim podwórku. Tym razem było inaczej. – Czułem, że coś się stało. Nie dawało mi to spokoju – dodaje pan Kazimierz.
Zobacz też: QUIZ. Największe książkowe BESTSELLERY. Pamiętasz, kto je napisał? To prawdziwe WYZWANIE!
Postanowił jeszcze pójść w stronę wysokiego brzegu Wieprza – Reksio nie mógł przecież zejść tamtędy nad wodę – zastanawiał się, kiedy był na miejscu. Patrząc w dół, zobaczył psa! Reksio stał przerażony na niewielkiej wysepce, z jednej strony miał wzburzony nurt rzeki, z drugiej pionowe osuwisko wysokie na pięć metrów. – Skomlał już tylko...
Pan Kazimierz nie tracił czasu. Od razy zadzwonił na 112, prosząc o pomoc dla swego czworonożnego towarzysza. Strażacy w sile dwóch zastępów pojawili się prawie natychmiast.
– Dotarcie do psa z lądu okazało się niemożliwe. Konieczne było użycie łodzi – relacjonuje kpt. Kamil Bereza, oficer prasowy KP SP w Krasnymstawie. – Strażacy dopłynęli do brzegu skarpy i chwycili psa. Był przyjazny, ale przestraszony i osłabiony.
Reksio szybko trafił do swego pana. Na szczęście nic mu się nie stało, jest radosny i szczęśliwy jak dawniej. – Jestem wam niezmiernie wdzięczny za szybką pomoc. Dziękuję w imieniu swoim i Reksa – mówi pan Kazimierz.