Na dworcu PKS w Lublinie stoi w grupie siedmiu mężczyzn z Ukrainy, którzy czekają na autobus w stronę swojego kraju. Na ziemi mają rozłożone bagaże, popijają herbatę z termosu, przegryzając kiełbasą z musztardą. Z głośnika telefonu brzmi ukraińska muzyka. Są tu na chwilę, jadą w kierunku zupełnie odmiennym od tego, w jakim zmierza fala uchodźców. Oni chcą się dostać w sam środek wojny, by walczyć za swój kraj. – Tak trzeba. Nie poddamy się – mówią. Doskonale wiedzą, na co się piszą i co może ich czekać w ich ojczyźnie.
Zobacz też: Lubelskie: 45 tys. uchodźców na dobę. Uciekają przed brutalną wojną
Pracowali po całym świecie. Dziś wracają na Ukrainę, by walczyć
Siergiej z Kowla pracuje w Polsce jako kierowca ciężarówek międzynarodowych w Wolsztynie. Wiadomość o wybuchu wojny na Ukrainie zastała go w Luksemburgu. Gdy tylko wrócił do Polski, od razu zdecydował się wracać na Ukrainę. – Wracam, żeby walczyć o ojczyznę. Nie wyobrażam sobie nic innego. W Kowlu jest moja żona i dwójka dzieci: 14-letnia córka i 19-letni syn. Oni też nie chcieli uciekać do Polski. To jest wybór każdego – zaznacza w rozmowie z dziennikarką Polskiej Agencji Prasowej.
Dodaje, że najpierw walczą dla siebie, swoich rodzin i dzieci, by miały dobre życie. – A, mówiąc filozoficznie, dla następnych pokoleń. Nie poddamy się. Jak my będziemy uciekać, to wojska rosyjskie wejdą do Polski i pójdą dalej – mówi, przeklinając pod nosem na rosyjskich żołnierzy. Dodaje, że ma doświadczenie wojskowe, bo walczył w 2014 r. w Donbasie. Gdy się uspokoiło – jak mówi – to wyjechał do pracy w Polsce. – Teraz znowu wracam, jak jest potrzeba – dodaje.
Z Polski, Europy i świata. Ukraińcy wracają na wojnę
Siergiej razem z innymi Ukraińcami czeka od godz. 5.00 na autobus na Ukrainę. Wcześniej dotarli tu pociągiem z Warszawy, gdzie spotkali swojego rodaka Andrieja, który również wraca na Ukrainę bronić swojego kraju.
Andriej pochodzi z Kijowa, ale od roku pracował w Izraelu jako inżynier elektronik. – Przyjechałem tylko z tym małym plecakiem – wskazuje Ukrainiec, pociągając dym z papierosa. Precyzuje, że podróżował najpierw samolotem z Tel Awiwu do Brukseli, a potem przyleciał do Polski.
– W pociągu z Warszawy do Lublina przyjechało 22 mężczyzn z Ukrainy, którzy wracają do swojego kraju, by walczyć. Była tez jedna kobieta. Pytaliśmy się, po co wraca. Odpowiedziała, że „tak trzeba”. Na PKP się rozstaliśmy, bo każdy zmierzał w inną stronę Ukrainy – opowiada w rozmowie z PAP Andriej, który jest oficerem wojskowym.
Walczy ich prezydent, rząd, walczy wojsko i obywatele. Cała Ukraina walczy
Odnosząc się do opinii na temat prezydenta Ukrainy, Siergiej przyznał, że sam na niego nie głosował, ale jest pod wrażeniem jego aktualnej postawy. – Teraz jest taki czas, że nie możemy się kłócić, musimy być razem – podkreśla.
Zapytany o to, co wiozą w bagażach na Ukrainę, pokazuje: czekolady, słodycze, orzeszki dla dzieci, jak również polską kiełbasę. – W całej Unii Europejskiej nie ma takiej kiełbasy, jak w Polsce – podkreśla.
Ukraińscy uchodźcy: Uciekamy ze strachu przed wojną
W środę od rana hala dworca autobusowego w Lublinie jest wypełniona Ukraińcami, głównie matkami z dziećmi, które oczekują na bliskich lub na dalszy transport. 18-latki Maria i Nadia przyjechały do Polski z Tarnopola, spędzając w drodze jedenaście godzin. Na Ukrainie studiowały technologię budownictwa. Teraz zmierzają do znajomych w Czechach. – Wszyscy uciekali i my też – ze strachu przed wojną. Bardzo się martwimy, bo na Ukrainie zostali nasi rodzice i rodzeństwo – mówią zmęczone podróżą Ukrainki.
Od rozpoczęcia agresji Rosji na Ukrainę, lubelskie przejścia graniczne z Ukrainą przekroczyło około 240 tys. osób, z czego 45 tys. minionej doby.