Widok konia biegającego po ulicach w ścisłym centrum Lublina wywołał niemałe poruszenie, ale większość obserwatorów mogła jedynie zszokowana patrzeć na to, co się dzieje. Widok zaskakujący i piękny, ale ta wycieczka mogła też skończyć się jakimś wypadkiem… Na szczęście tak się jednak nie stało, a na końcu tej historii jest happy end.
Zwierzę uciekło z terenu kliniki weterynaryjnej tuż po wyjściu z pojazdu, którym przyjechało na badania. Nic dziwnego – mało kto lubi długie wizyty u lekarzy. Na szczęście, po galopującej wycieczce przez centrum Lublina, Wakarę złapali policjanci – zanim klacz zrobiła sobie krzywdę.
Zobacz też: Zmarł ks. Marcin Kubiak. Przedwczesna śmierć wikariusza z Puław
Osobliwy widok mieli w poniedziałek ok. godz. 10.00 kierowcy i piesi poruszający się po centrum Lublina. Byli wśród nich także policjanci z patrolu prewencji. – Funkcjonariusze zauważyli, że głównymi ulicami, przez centrum Lublina galopuje przestraszony koń – opisuje kom. Kamil Gołębiowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. Jak się okazało, Wakara przyjechała tego dnia na badania lekarskie do kliniki przy ul. Głębokiej. Podczas wyładunku uprząż pękła, a klacz dała dyla! Głęboką, potem w górę, w ul. Obrońców Pokoju i na Lipową, następnie zaś, a jakże, w reprezentacyjne Krakowskie Przedmieście!
– Widok galopującej klaczy wprawił w osłupienie kierowców oraz pieszych, zaskoczonych obecnością niecodziennego uczestnika ruchu drogowego – dodaje kom. Gołębiowski.
W sieci pojawił się film, na którym widać jak klacz biegnie ulicami miasta, a za nią jedzie policyjny radiowóz.
Polecany artykuł:
Za koniem cały czas jechali policjanci. Na szczęście Wakara się zagalopowała i wbiegła w małą uliczkę Żmigród, gdzie zatrzymała się na chwilę zdezorientowana. Mundurowi uspokoili klacz i pilnowali do czasu przyjazdu opiekuna. Podobno Wakara była bardzo niezadowolona z wycieczki… Zdecydowanie od ciemnego asfaltu woli zielone łąki, a zamiast budynków drzewa i krzewy.