Do tragicznej w skutkach pomyłki doszło kilka dni temu we wsi Kostry pod Parczewem na Lubelszczyźnie. Marianowi K. (46 l.) i jego starszemu bratu Dariuszowi życie poskąpiło radości. Wciąż mieszkali z mamą, a jedyną rozrywką było posiadywanie pod sklepem. Nie wylewali za kołnierz. Nawet gdy w życiu młodszego pojawiła się Magdalena N. (36 l.), nie potrafił tego wykorzystać.
– Marian nie był dla niej dobry. Zwłaszcza jak popił – wspomina matka mężczyzn. – Wiele razy radziłam jej, żeby wróciła do swojego domu i zapomniała o Marianie. Może teraz Darek by żył?
Ale Magdalena N. nie chciała zapomnieć. Źle traktować się także nie pozwoliła. Podobno poprosiła swego młodszego brata Piotrka, żeby nauczył Mariana dobrych manier.
– Spotkasz go pod mleczarnią – powiedziała bratu. Piotr N. niezbyt dobrze kojarzył, jak wygląda Marian. Poszedł pod budynek nieczynnego już punktu skupu mleka stojącego za nim. Tam spotykają się popołudniami mieszkający w okolicy mężczyźni. A on spytał ich po prostu, który to K...
– Doszło między nimi do sprzeczki. Młodszy z nich zadawał uderzenia pięściami w okolicę głowy starszego – opowiada asp. Artur Łopacki z policji w Parczewie. – Mężczyzna zmarł przed przyjazdem karetki pogotowia ratunkowego.
Matka zabitego mężczyzny nigdy nie zapomni tego widoku. – Drań uderzył go cegłówką, miał zmiażdżoną czaszkę, nie dało się go rozpoznać – mówi.
Sprawca tragedii nawet nie próbował uciekać. Policjanci zatrzymali go na chwilę po zdarzeniu.
– Mundurowym początkowo tłumaczył, że jego starszy kolega przewrócił się, jadąc rowerem. Później jednak przyznał się do przestępstwa – dodaje asp. Łopacki. Za popełnione przestępstwo grozi mu teraz do 10 lat pozbawienia wolności. Został aresztowany.