Robili wrażenie kochającej się rodziny. Mimo swej choroby Czesław G. (61 l.) z Rejowca pod Chełmem (woj. lubelskie) opiekował się wiekową już matką Zofią (+88 l.) tak, jak potrafił. Spacerowali razem do sklepu, on zajmował się domem, opowiadał, jak to kocha swą mamę… Skąd więc rysa, a później tragiczne pęknięcie na tym sielankowym obrazie?
Niestety, wiele wskazuje na to, że kiedy matka i syn zostawali sami w czterech ścianach, działo się niedobrze – kobieta najpewniej znęcała się psychicznie nad synem. Kilka dni temu Czesław nie wytrzymał. W jego ręku momentalnie znalazł się młotek…
W galerii poniżej zdjęcia dotyczące tej zbrodni:
– Ludzie ratujcie, sąsiady ratujcie – desperackie, pełne bólu i przerażenia krzyki Zofii G. słychać było w piątek (24.06) w całym bloku położonym na obrzeżach Rejowca. Pierwsza na miejscu zjawiła się sąsiadka z pierwszego piętra. Pani Elżbieta (61 l.) bez pukania weszła do mieszkania na parterze. Staruszka wprowadziła się tam z synem zaledwie kilka lat wcześniej. Wcześniej mieszkali w rozwalającej się klitce w Rejowcu Fabrycznym.
– Leżała w przedpokoju, z głowy sączyła się krew. Była przytomna, cały czas mówiła po cichu, że nie wie, co się stało. Czesiek stał nieruchomo w przejściu. Aż na niego krzyknęłam, żeby pomógł – opowiada. – Myślałam, że przewróciła się i stłukła głowę.
Staruszkę z roztrzaskaną czaszką zabrali ratownicy medyczni. Kiedy pogotowie odjechało, Czesław G. pojawił się u sąsiadki powtórnie. – Jest problem, trzeba zadzwonić na policję – wycedził zmartwiony. Pani Elżbieta nie wiedziała, o czym on mówi. Mężczyzna od lat cierpiał na lekkie zaburzenia psychiczne, nie założył rodziny. Ale był spokojny i pomocny, lubiany przez sąsiadów. Teraz, gdy jego matkę zabrało pogotowie, mówił coś, czego sąsiadka nie mogła zrozumieć…
Kiedy po kilkunastu minutach pojawił się u niej kolejny raz, kobieta kazała mu samemu iść na policję. I tak uczynił.
– Zrobiłem mamie krzywdę, uderzyłem ją młotkiem – miał powiedzieć na komisariacie.
Polecany artykuł:
Policjanci już wiedzieli, że Zofia G., która zmarła niedługo po przyjęciu do szpitala, nie zginęła przypadkiem, ani wskutek nieszczęśliwego wypadku. Wszystko wskazywało na to, że doszło do brutalnego zabójstwa.
– Policjanci, którzy podjęli czynności, ustalili, że kobieta w miejscu swojego zamieszkania została kilkukrotnie uderzona tępym narzędziem w głowę – informuje kom. Ewa Czyż z Komendy Miejskiej Policji w Chełmie. – W związku z tym zdarzeniem policjanci zatrzymali mieszkającego wspólnie z nią 61-letniego syna.
Sąsiadom trudno uwierzyć, że za zabójstwem staruszki stoi Czesław G.
– To dobry, spokojny człowiek. Nigdy nikomu nawet palcem nie pogroził, nie zaklął – drapie się po głowie mieszkający „przez ścianę” mężczyzna. – W mamę wpatrzony, jak w obrazek, razem chodzili na zakupy, ona z wózeczkiem, on tuż przy niej… – dodaje.
Ale inni przyznają, że na sielankowym obrazie mogły pojawić się rysy, które skończyły się tragicznym pęknięciem.
– Matka z roku na rok stawała się dla niego coraz gorsza. Dokuczała mu, krzyczała, mógł nie wytrzymać tego wszystkiego – mówi ktoś inny, rzucając nowe światło na całą sprawę.
Jak to było naprawdę – ustali sąd. Czesław G. został aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu dożywocie.