"Pięć minut od śmierci". Na dom pani Alicji i jej męża spadł dron. Kobieta wierzy w boską interwencję

W środę (10.09) na dom w miejscowości Wyryki-Wola na Lubelszczyźnie spadł rosyjski dron, uszkadzając dach, poddasze oraz zaparkowany samochód. Fragmenty maszyny rozrzucone zostały w promieniu kilkudziesięciu metrów. Alicja Wesołowska i jej mąż Tomasz nie mają już sił, żeby płakać albo narzekać na to, że w jednej chwili stracili dorobek kilkudziesięciu lat życia. - Ciągle słyszę ten huk, ten wybuch - mówi w rozmowie z Super Expressem.

  • W środę (10.09) w Wyrykach-Woli spadł rosyjski dron na dom, niszcząc dach, poddasze i auto.
  • Fragmenty maszyny rozrzuciło w promieniu kilkudziesięciu metrów.
  • Polska przestrzeń powietrzna była tej nocy wielokrotnie naruszana, odnaleziono szczątki 16 dronów.
  • Mieszkańcy mówią o strachu, huku i wdzięczności za ocalenie.
  • Dom zabezpieczają służby, gmina zapewniła pomoc i dach nad głową.

W nocy z wtorku na środę, w trakcie ataku Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez drony. Część z nich zestrzelono. Znaleziono dotychczas pozostałości 16 dronów. - Noc spędziliśmy na siedząco, drzemaliśmy tylko, prawdziwego spania nie było - pani Ala Wesołowska i jej mąż Tomasz, których dom uległ zniszczeniu po tym, jak spadł nań rosyjski dron zestrzelony nad wsią Wyryki Wola pod Włodawą (woj. lubelskie) nie mają już sił, żeby płakać albo narzekać na to, że w jednej chwili stracili dorobek kilkudziesięciu lat życia. Zamiast tego jest wdzięczność Bogu, że ich ocalił i strach, że koszmar może się powtórzyć.

"Wszędzie blisko, no nie?"

Minęło kilkadziesiąt godzin od koszmaru, jaki doświadczyli mieszkańcy wsi, położonej kilkanaście kilometrów od Włodawy i rzeki Bug, za którą znajdują się ziemie Białorusi i Ukrainy. Słynny trójstyk granic polskiej, ukraińskiej i białoruskiej do niedawna był atrakcją turystyczną. A teraz? - Wszędzie blisko, no nie? - spluwa mężczyzna, który drugi już dzień obserwuje działania służb w domu państwa Wesołowskich. Duża, piętrowa willa zbudowana na przełomie lat 70-tych i 80-tych wygląda marnie. Potężny dron całkowicie zerwał dach i wrył się w piętro. - Chyba będą musieli do parteru rozbierać... - ocenia.

Rankiem w czwartek chwilowo udrożniono drogę, przy której mieści się dom Wesołowskich. Ale tylko na chwilę, przez drogę po raz kolejny przewieszono policyjne taśmy. A w okolicy pełno policyjnych radiowozów. Na wjeździe do Włodawy stoją dwa, duże. Jeżdżąc lokalnymi drogami mija się kolejne. - Dobrze, że dzieci do szkoły nie puściłam - mówi pani Edyta, która bezpieczniej czuje się, kiedy ma pociechy w domu. Szkoła, która w środę była nieczynna, w czwartek pracowała normalnie. - W teorii, bo moje koleżanki też zostały z dziećmi w domu.

"Wiedziała jedno: wojna"

Dla Urszuli Zapszaluk, której dom położony w sąsiedztwie zniszczonego budynku także lekko ucierpiał, 10 września rano życie stanęło w miejscu. - Obudził mnie wybuch, jak to zobaczyłam, wiedziałam jedno: wojna - mówi roztrzęsionym głosem. Długo nie mogła usnąć także w nocy ze środy na czwartek - działania służb trwały prawie do 2-ej.

Państwo Wesołowscy noc spędzili w lokalu, który zapewniła im gmina. Rankiem przyjechali, żeby zabrać co najpotrzebniejsze rzeczy, dać jeść zwierzętom; mają dwie krówki, psa... Na razie nie chodzili po domu, nie patrzyli co z niego zostało. Nie tylko dlatego, że wciąż trwają oględziny i budynek opanowały służby. Boją się. Zabrali tylko to co najpotrzebniejsze, ubrania na zmianę i pojechali stamtąd. - Noc spędziliśmy na siedząco. Przysypialiśmy, ale co to za sen. Wciąż słyszałam ten huk i ten wybuch, wszystko wraca jak żywe - mówi.

Zobacz też: "Nie ma domu i już". Rosyjski dron zrujnował ich życie. "Otarliśmy się o śmierć" 

Pięć minut byłam od śmierci. Na dom pani Alicji i jej męża spadł rosyjski dron

i

Autor: MARIUSZ MUCHA/SUPER EXPRESS
Pod Włodawą rosyjski dron spadł na dom

"Pięć minut byłam od śmierci"

Pani Ala wierzy, że czuwał nad nimi Bóg. - Pięć minut byłam od śmierci - dodaje poważnie. Chwilę przed katastrofą była w pokoju na górze, na szczęście zeszła w samą porę.

Ani gmina, ani mieszkańcy nie zamierzają zostawić ich samych sobie. - Prosimy o zachowanie spokoju i wzajemne wspieranie się w tym trudnym czasie - apeluje wójt gminy Wyryki Bernard Błaszczuk. Plandeki, które zamówił, aby zabezpieczyć dach domu niebawem się na nim znajdą. A to dopiero początek pomocy. Małżeństwo ma już zapewniony dach nad głową.

Sonda
Czy Polska powinna zestrzeliwać wszystkie rosyjskie drony naruszające nasze terytorium?
Lublin SE Google News
Express Biedrzyckiej
Rosyjskie DRONY w POLSCE! Atak na CZŁONKA NATO! JESTEŚMY w STANIE WOJNY z ROSJĄ? Jak ZAREAGUJE NATO? EXPRESS BIEDRZYCKIEJ

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki