Pan Piotr przeżył już piekło na ziemi. - Mieszkałem w stodole i nie trzeźwiałem, moi bliscy postawili już na mnie krzyżyk - opowiada mężczyzna, który zdaje sobie coraz bardziej sprawę z tego, że jego życie wisiało już na włosku. Ot, mogło skończyć się przy kolejnej popijawie. Kiedy mł. asp. Karolina Konieczna zaczęła pracę jako dzielnicowa odpowiedzialna za wieś pana Piotra, poważnie z nim porozmawiała. - To pierwszy człowiek, który poważnie mnie potraktował - mówił.
Policjantka jęła odwiedzać go częściej. Przywoziła mu jedzenie, ubrania, rozmawiała, namawiała, mówiąc, że wszystko przed nim, ale to on musi zrobić ten pierwszy krok. - No i wyciągnęła mnie ze stodoły do życia. Żyję - mówi starannie ważąc słowa. Tak jakby wypowiadał słowa przysięgi. Wprzódy trafił na terapię do Łukowa, a potem do ośrodka dla ludzi wychodzących z bezdomności na Mazowszu. A pani Karolina, jak ją nazywa, działa dalej. - Pomaga mi z urzędem pracy, z zasiłkiem z gminy. Wracam do gry - nie kryje apetytu na nowe życie pan Piotr. - Jestem i będę jej dłużnikiem - dodaje.
Teraz pisze listy do zwierzchników policjantki, żeby wiedzieli, z jaką osobą mają przyjemność pracować. Najpierw do komendanta KPP w Łukowie. - Jest to osoba bardzo oddana i zaangażowana w swoją pracę, bardzo życzliwa, miła i z całym sercem wykonująca swoje obowiązki - stwierdza w liście. Planuje napisać jeszcze kilka, na samą górę, jak mówi. - Nie zrobiłam nic szczególnego - w słowach policjantki Koniecznej próżno szukać gry i fałszywej skromności. - W końcu dewiza "Pomagamy i chronimy" to nie jest pusty frazes - dodaje.