W sennej Biszczy życie ożywia się jedynie przy lokalnej stacji paliw. We wtorek wieczorem pojawili się tam także Adam P. i Czesław D. Młodszy z nich to mieszkający z matką rozwodnik, drugi zaś to samotnik, który na mieszkanie zaadaptował sobie stojący pod lasem domek. Siedzieli na ławeczce, usadowionej przy ścianie w podcieniach budynku, kiedy na stację zajechał Patryk P. Kilka lat temu przywiózł z Irlandii gdzie pracował piękne volvo xc 90, którym zadawał szyku w okolicy. Bano się go, bo to typ spod ciemnej gwiazdy.
– Jest dobrze znany policjantom. W przeszłości był wielokrotnie karany za przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu, między innymi za bójki, pobicia i groźby. Odpowiadał również przed sądem za kradzieże i uszkodzenie mienia – precyzuje mł. asp. Joanna Klimek z biłgorajskiej policji. Dlatego też kiedy zaczął nękać „ławeczkę”, strasząc, że zaraz ich rozjedzie, nikt nie reagował. – Lubił pokazywać, jaki jest ważny i wszystko może. Takie „straszenia” już się zdarzały wcześniej – opowiada inny mężczyzna. – A to podjechał pod kogoś i ryknął silnikiem, a to się rozpędzał i hamował metr przed nim...
Zobacz też: Biała Podlaska. Psy pogryzły 10-latka. Agresywne zwierzęta rzuciły się na dziecko
Tak pewnie chciał też zrobić we wtorkowy wieczór. Volvo ustawił jakieś sześć metrów od ławeczki. Na wprost. I ruszył z impetem. Nie zahamował. Adam P. i Czesław D. nawet nie jęknęli.
– Siedzieli dalej na ławce. Adam miał przekrzywioną głowę i otwarte usta, z których leciała krew – przypomina sobie pani Halina, która wtenczas pracowała na stacji. – Chyba już nie żyli.
Patryk P. doznał szoku, jął tarzać się po ziemi, płakać i błagać o pomoc panią Halinę. – Nie chcę do więzienia – krzyczał. O kolegach, których zabił, nie wspominał. Został już aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu osiem lat więzienia.