
- Prokuratura bada szczątki obiektu, który eksplodował w Osinach, ale na razie nie jest w stanie precyzyjnie określić jego pochodzenia.
- W największym zachowanym elemencie silnika znaleziono napisy prawdopodobnie w języku koreańskim, co jest przedmiotem dalszych badań.
- Śledczy apelują o pomoc do świadków i proszą o wszelkie nagrania z momentu zdarzenia.
Prokuratura: zbyt wcześnie na kategoryczne wnioski
– Ze wstępnej opinii wynika, że skala zniszczeń urządzenia jest tak duża, że nie jesteśmy w stanie precyzyjnie i w sposób niebudzący wątpliwości określić, skąd pochodzi ten dron, jaki jest w produkcji. Co prawda w największym zachowanym elemencie silnika ujawniono napisy prawdopodobnie w języku koreańskim, ale tutaj też chciałbym powiedzieć, że to jest w poziomie prawdopodobieństwa. Natomiast nie jesteśmy w stanie wskazać producenta ani konkretnego typu urządzenia, o którym mamy do czynienia na chwilę obecną. Oczywiście dalej będą trwały oględziny – wyjaśnił Grzegorz Trusiewicz, Prokurator Okręgowy w Lublinie.
Śledczy podkreślają, że badania wraku będą kontynuowane, a każde dodatkowe znalezisko może okazać się kluczowe dla ustalenia rodzaju i pochodzenia maszyny.
Poszukiwanie świadków i nagrań
Prokuratura apeluje do mieszkańców o pomoc. – Prosimy o kontakt także osoby, które dysponują nagraniem z momentu zdarzenia. Szczątki drona wskazują na to, że jest to spory dron wojskowy. Dopiero szczegółowe badania pozwolą ustalić jego wielkość oraz masę materiału wybuchowego – dodał prokurator Trusiewicz.
Śledczy potwierdzili, że pierwsze informacje o zdarzeniu dotarły do prokuratury we wczesnych godzinach porannych.
Incydent w Osinach
Przypomnijmy – w środę w nocy (20 sierpnia) obiekt latający spadł i eksplodował na polu kukurydzy w okolicach miejscowości Osiny w powiecie łukowskim na Lubelszczyźnie. Według źródeł zbliżonych do resortu obrony była to najprawdopodobniej tzw. maszyna-wabik, pozbawiona głowicy bojowej, zawierająca jedynie niewielką ilość materiału wybuchowego.
W środę po południu minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz przekazał, że był to dron rosyjski. W związku z incydentem wszczęto postępowanie.