Maśluchy. Potężny ciągnik dosłownie staranował dom. Stojąca na co dzień stabilnie konstrukcja teraz zachwiała się jak domek z kart i uległa sile, z jaką napierał traktor sąsiada. – Od śmierci dzieliły mnie sekundy – opowiada w rozmowie z Super Expressem Mirosław Seroczyński. Kilkanaście sekund przed zdarzeniem siedział na schodkach domostwa, w miejscu, gdzie z impetem wjechał rolniczy kolos. – Przed wyjściem do pracy posiedziałem chwilę przed domem i poszedłem schować rower, wtedy jak nie huknie – opowiada wzruszony mężczyzna. Bo choć jest niemal bezdomny, to jednak żywy i zdrowy. Dom pana Mirosława, który odziedziczył po rodzicach, stoi przy środku skrzyżowania dróg w kształcie litery Y, ale jeszcze nigdy nie ucierpiał w wyniku – dość newralgicznego – położenia. Okalał go stary drewniany płotek, a przed drzwiami wejściowymi rosła przeszło siedemdziesięcioletnia grusza, pamiętająca jeszcze budowę drewnianego domu.
Zobacz też: Czarna seria utonięć w Lubelskiem. Dramat goni dramat
– Czułem się tu bezpieczny, a dom choć skromny, w zupełności mi wystarczał – mówi mężczyzna. Poczucie bezpieczeństwa prysło jak bańka mydlana kilka dni temu. Pan Mirosław szykował się do pracy w nieodległej kopalni. Jak zwykle siadł sobie na schodkach przed drzwiami, ciesząc się z ładnej pogody. Kiedy przypomniał sobie o rowerze, który winien schować do komórki, stojącej za domem, wstał i wziął się za to. Nie zdążył nawet tego zrobić. Kilkanaście, a może jedynie kilka sekund później usłyszał huk. – Jakby odrzutowiec startował, straszne to było – wspomina. Widoku, który ujrzał, wyglądając zza węgła, nie zapomni do końca życia. Gdyby siedział tam, gdzie siedział kilka sekund wcześniej, byłoby po nim. – Nie było płotka, nie było gruszy, w domu stał ciągnik z dwiema przyczepami pełnymi zboża – wspomina z przerażeniem.
Co się stało? Krzysztof W. (28 l.), bogaty sąsiad z tej samej wsi, ściął zakręt w prawo i staranował obejście Seroczyńskiego. – Wyjechał mi osobówką zza zakrętu, musiałem odbić i straciłem panowanie nad ciągnikiem – tłumaczył później. St. sierż. Jagoda Stanicka z policji w Lubartowie informuje, że traktorzysta był trzeźwy. – Jak wyszło podczas kontroli, jedna z przyczep nie posiadała obowiązkowego ubezpieczenia, ciągnik nie miał aktualnych badań technicznych, a kierujący nie posiadał uprawnień do kierowania tego typu pojazdami – dodaje policjantka.
Na miejscu pojawili się również strażacy. – Działania straży pożarnej polegały między innymi na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia oraz zabezpieczeniu konstrukcji budynku. Budynek nie nadawał się do dalszego zamieszkania – zaznacza kpt. Michał Mazur z PSP Lubartów.
Pan Mirosław stał się bezdomny. Urząd Gminy Uścimów zapewnił mu tymczasowo pokój w ośrodku wczasowym, jednak o pomocy finansowej nie ma mowy. Nie przysługuje mu także odszkodowanie, ponieważ niedawno przepisał nieruchomość na swojego krewniaka. Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, rodzina sprawcy chce zadośćuczynić w jakiś sposób Seroczyńskiemu.