Do tragicznych zdarzeń doszło w czerwcu 2018 roku w Majdanie Kozłowieckim pod Lubartowem na Lubelszczyźnie.
– Bałam się, że dziecko pokrzyżuje mi plany na przyszłość. Chciałam skończyć studia i znaleźć pracę. W sierpniu miałam się bronić. Dobrze mi szło – Agata F., w chwili zatrzymania studentka III roku kierunku Bezpieczeństwo Wewnętrzne na jednej z lubelskich uczelni, nie kryła przed śledczymi swych planów na przyszłość. Ale do zabójstwa dziecka się nie przyznała. – Dziecko urodziło się martwe. Po porodzie było sine i nie oddychało. Trzymałam ją przez pięć minut w ramionach, nie wiedziałam co robić.
Biegli z Lublina i Gdańska nie byli w stanie stwierdzić, czy dziewczynka urodziła się żywa. Wiadomo jedynie, że matka była w 7-8 miesiącu ciąży. Nikomu nie powiedziała o dziecku, zaprzeczała pytana o to, czy nie jest w ciąży.
Już grudniu szukała w sieci informacji o tym, jak pozbyć się ciąży. Piła, paliła, imprezowała ze świadomością, że szkodzi to dziecku. Przed porodem zażyła psychotropy, co zdaniem sądu mogło być przyczyną przedwczesnego porodu.
Ciążę postrzegała jako kłopot – wyjaśnia sędzia Marcelina Kasprowicz, podkreślając, że dziewczynę cechuje infantylizm, beznamiętna bezrefleksyjność i magiczne myślenie: jeśli dziecka nie widać, to go nie ma i nie będzie. – Przed rozpoczęciem porodu Agata F. miała zamiar pozbyć się dziecka. Zamiar ten towarzyszył jej nie tylko w przebiegu ciąży, ale też do rozwiązania.
Urodziła w wannie wypełnioną wodą. Tak, aby uśmiercić je nawet wtedy, gdy urodzi się żywe.
Agata F. urodziła w środku nocy w łazience, kiedy domownicy spali. Potem włożyła córeczkę w ręcznik i wrzuciła, jak niepotrzebną rzecz, do piecyka w swoim pokoju.
Ze swoim chłopakiem Rafałem M. (27 l.) uprawiała tam seks w czwartek. Wpadła w sobotę, kiedy jak gdyby nigdy nic, bawiła się na weselu u znajomych. Zanim wyszła, rozpaliła w piecu. To domownicy, którzy widząc zmianę w jej wyglądzie, przeszukali pokój, w piecyku znaleźli zwęglone ciałko. Przeraził ich swąd spalonego ciała.