– To tyle pracy było… – kręciła głową niejedna pani, w upalną pogodę z większym sentymentem patrząc na zwiewną lnianą bluzkę czy spodnie, które miała na sobie. A energii i wysiłku te prace kosztowały rzeczywiście niemało. W upalny dzień można byłą ją wyjątkowo docenić.
Poletko lnu niewielkie, za to żniwiarzy obrodziło. Piękne żniwiareczki i przystojni żniwiarze poradzili sobie ze zbiorami w skansenie w ciągu kilkunastu minut. Co ciekawe, lnu nie żęli, a wyrywali. W innym wypadku straciłby swoje właściwości, tak bardzo potrzebne później.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– Na samym zrywaniu lnu nie poprzestaliśmy. Na stanowiskach edukacyjnych czekały pokazy i opowieści o tym, jak to ze lnem było – mówi Sylwia Dmowska z Działu Edukacji i Promocji Muzeum Wsi Lubelskiej.
Przechodząc z miejsca w miejsce, można było zobaczyć, jak wygląda wstępna obróbka lnu, czyli międlenie, cierlenie oraz czesanie lnu, przędzenie nici lnianych na kołowrotku, tkanie płótna na warsztacie tkackim, bielenie płótna, druk płócien za pomocą drewnianych matryc, rozmierzanie płótna dawnymi miarami (arszynem i łokciem), kręcenie powrozów.
– Służy do tego maszyna zwana wózkiem powroźniczym, pracę wykonywały dwie osoby, a sznurki i powrozy były naprawdę trwałe – opowiada Tadeusz Dubiel, z wielką wprawą kręcący okazały powróz.
Polecany artykuł: