Przypomnijmy, wszeteczne praktyki wikarego miały miejsce 9 lutego tego roku w centrum handlowym Vivo w Lublinie. Wikary rozwiercił wprzódy dziurki w ściankach toalety. - Ktoś nagrywał mnie, jak korzystałem z toalety - taki sygnał dostali policjanci od jednego z mężczyzn. Zareagowali szybko, onegdaj dostawali już wcześniej takie sygnały. Ks. Artur odpowiada za swój czyn z wolnej stopy. - Śledczy zarzucają mu usiłowanie zarejestrowania podstępem wizerunku innej osoby bez jej zgody. Celu swego nie osiągnął z uwagi na działania pokrzywdzonego - mówi SE Magdalena Naczas, prokuratorka Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Przyznał się do winy. Kodeks karny przewiduje za to przestępstwo od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
Choć w toalecie wykazał się odwagą i pomysłowością, przed sądem wykazał się zgoła innym zachowaniem. Jął kryć swe oblicze za notatnikiem i chować za swą obrończynią. Wcześniej udało mu się doprowadzić do mediacji z poszkodowanym, jej wyniki znane będą w październiku. Po odroczeniu rozprawy nie chciał wychodzić z sali sądowej na korytarz, gdzie stali dziennikarze. Kiedy się zdecydował, uciekł jak niepyszny.
Wcześniej odebrał już za swoje od przełożonego, biskup siedlecki nie zamierzał zamiatać sprawy pod dywan. Ks. Jacek Świątek, rzecznik prasowy purpurata informował na wiosnę, że hierarcha postanowił odsunąć wikarego od wszelkiej pracy duszpasterskiej i skierować go do miejsca odosobnienia aż do zakończenia śledztwa i ewentualnego procesu.