Niezwykła legenda

Lubelska legenda o Czarciej Łapie. Bogacz chciał pozbawić wdowę ostatniego grosza. Kobieta otrzymała pomoc

2024-07-15 16:09

Lublin to niezwyczajne miejsce, w którym istoty z legend bywały sprawiedliwsze od ludzi... Przynajmniej tak mówi Legenda o Czarciej Łapie, z którą kojarzony jest Kozi Gród. Co ciekawe, historia piekielnego sądu, który ujął się za ubogą wdową skrzywdzoną przez przekupionych magnackim złotem sędziów Trybunału Koronnego, to nie jedyne czarcie ślady w Lublinie.

Opowieść zacząć jednak należy od początku, "ab ovo" (po łacinie dosłownie "od jaja)", jakby to powiedzieli siedemnastowieczni szlachcice... Trybunał Koronny powstał w 1578 roku z inicjatywy króla Stefana Batorego i jak nazwa wskazuje obejmował swym działaniem Koronę, Księstwo Litewskie dostała swój Trybunał w 1581 roku. Od początku pełnił rolę najwyższej instancji sądowej w Rzeczpospolitej, mówiąc dzisiejszym językiem był takim Sądem Apelacyjnym rozpatrującym apelacje płynące z sądów ziemskich, grodzkich, itd. No i od początku było z nim sporo ambarasu, bowiem sędziowie (zwani deputatami, początkowo zasiadali w Trybunale w liczbie 33) często rozmijali się ze sprawiedliwością w swych wyrokach.

Wdowa oskarżona przez bogatego magnata

- Byli nieopłacani, a ich wyroki ostateczne. Aż prosiło się o przekupstwo i sąd ten szybko zaczął słynąć z niesprawiedliwości - opowiada Anna Czajczyk, adiunkt Działu Edukacji Muzeum Narodowego w Lublinie. Tam właśnie, na popularnym "Zamku" znajduje się jeden z głównych bohaterów naszej historii. Stół trybunalski z odciśniętym weń kształtem szponiastej dłoni, zostawionej zgodnie z legendą przez osobliwą postać właśnie. Przedstawiciela czartów lubelskich, którzy okazali się bardziej sprawiedliwi i czuli na krzywdę słabszych niż ludzie....

Do tych mrożących krew w żyłach zdarzeń dojść miało w 1637 roku. Przed Trybunałem stanąć miała uboga wdowa, której bogaty magnat chciał utrzeć nosa i pozbawić ostatniego grosza.

Sprawa była prosta, wdowa powinna wygrać przed sądem bez trudu. Przekupieni deputaci wydali jednak inny wyrok, bardzo dla niej niekorzystny - mówi pani Anna.Krew nie woda, stąd kobieta nie bacząc na miejsce wpadła w złość. - Czarci by lepiej sądzili niż wy - wykrzyczała swą bezradność w stronę sędziów.

Niespodziwani sojusznicy

Jakoż i tej samej nocy pod Trybunał jęły zjeżdżać tajemnicze, czarne powozy z których wysiadły przerażające postacie. Ostre rysy twarzy, przebijające spod czarnych jak smoła kręconych włosów rogi i kopyta zamiast stóp - nie było wątpliwości, że wysłannicy piekieł zbierają się, aby jeszcze raz rozsądzić spór. Debatowali długo, wysłuchali obu stron. Sąd był tym razem sprawiedliwy.

Akta podpisywali, przykładając zamiast pieczęci płonące ogniem wiecznym łapy. Ślad jednej łapy pozostał na stole trybunalskim - opisywał swego czasu Józef Czechowicz, najsławniejszy lubelski poeta początku XX wieku.

Stąd Czarcia Łapa właśnie... Ile w tym prawdy? Kto wie... Przez lata legenda doczekała się wielu odsłon różniących się szczegółami, itd. Magdalena Kowalska-Cichy w swojej książce "Magia i procesy i czary w staropolskim Lublinie "wspomina o innej zgoła legendzie, która choć związana także z sądem diabelskim, stanowi odrębną historię.

Wdową okazała się pani Glinkowa, a szlachcicem pieniacz W. Kurdwanowski - pisze autorka książki dodając, że bogacz przy pomocy wspólników pozbawił majątku wdowę z trójką dzieci i zdesperowana kobieta zwróciła się o pomoc do Trybunału Koronnego. W drodze na końcową rozprawę Kurdwanowski nocował w Piaskach i tam przyśniło mu się coś przerażającego: sąd czartowski właśnie, który znalazłwszy wszystkie nieuczciwości wydał sprawiedliwy wyrok! Zlany zimnym potem obudził się w środku nocy rozmyślając, co to może wszystko znaczyć.

Czytaj też: Cebularz to najsłynniejszy lubelski przysmak. W czym tkwi jego fenomen? Zdradzamy sekretny przepis

Ale jechał dalej... Dopiero gdy w Lublinie doszła go wieść o nagłej śmierci wspólników, którzy zginęli w wyniku zawalenia się mostu, przerażony wynagrodził Glinkowej wszelkie straty - czytamy.

Piwo, kawiarnia...

Jak widać, czartów w Lublinie nie brakowało. Także w innych sferach. W latach 90-tych lubelskie browary produkowały piwo "Czart Lubelski", które można było wypić w kawiarni Czarcia Łapa, działającej na Starym Mieście od 1954 roku, a na jej scenie oglądać można było występy kabaretu... Czart a jakże! Pokolenie dzisiejszych czterdziestoparolatków pamiętać może zaś przygody Czarciołapka. Książka Ludwika Paczyńskiego pod tym tytułem opowiada o młodym czarcie lubelskim, który ludziom przedstawia się jako Czarek. On i jego piekielna familia zamieszkują podziemia lubelskie od wieków. Oprócz sporej dawki dowcipu (nie tylko dla najmłodszych) w książeczce tej aż skrzyło się od perełek historycznych związanych z miastem. A imiona Smołocap, Mędrokaptus czy Belzebubiak zostają w pamięci na długo. Serdecznie dziękuję za pomoc w realizacji materiału Pani Annie Czajczyk z Muzeum Narodowego w Lublinie.

Sonda
Czy interesujesz się historią Lublina?
Czarcia Łapa, czyli o tym, jak to ongiś diabły biednej wdowie pomogły