Mało jest w historii Lublina ludzi pokroju Feliksa Bieczyńskiego, których praca i umiejętności zostawiły tak trwały i piękny ślad w tkance miasta. I można by posądzać o bezduszność i niewdzięczność urzędników, którzy w latach 20-tych XX wieku postanowili nazwać jego imieniem jedynie krótką, ślepą uliczkę kończącą się przy ogrodzeniu Parku Saskiego. Ale gdyby spytać Bieczyńskiego, pewnie byłby z tej lokalizacji bardzo zadowolony. Park Saski to przecież dzieło jego życia… Pochodzący z mazowieckiej szlachty inżynier krajobrazu Feliks Łodzia-Bieczyński był pomysłodawcą i projektantem Parku Saskiego, który powstał w 1837 roku na pagórkowatych terenach ówczesnej rogatki warszawskiej. Ba, był także wykonawcą – nie było podobno dnia, kiedy nie łapałby za narzędzia, żeby po swojemu ułożyć to czy tamto. Zdarzało mu się chwytać w ręce miarę, aby dokładnie wskazać miejsce, gdzie zasadzić drzew.
To o tyle ciekawe, że Bieczyński pełnił już wtedy bardzo eksponowane stanowisko inżyniera gubernialnego. Postanowił założyć ogród w stylu angielskim, wykorzystując dla lepszego efektu ukształtowanie terenu. Jako wielki znawca roślin chciał, aby Park Saski (wtedy Park Miejski) bogaty był nie tylko w rdzennie polskie rośliny, nie stronił od bardziej egzotycznych gatunków.
- Jest to zaród przyszłego szczęścia Lublina... - stwierdził w 1845 roku lubelski kronikarz Seweryn Sierpiński. Dzisiaj, po kosztującej kilkanaście milionów złotych rewitalizacji "Saski" dalej cieszy mieszkańców miasta i gości. Jak podaje Urząd Miasta Lublin, ma 12,8 hektara powierzchni, ok. 2500 drzew, wiele krzewów i bylin.
A bohater naszej historii Bieczyński? Jego pełno było w całym mieście. Oprócz Parku Saskiego stworzył również Park Ludowy na Bronowicach (dzisiejszy Park Bronowicki), to jego pomysłem było umiejscowienie stacji kolejowej w tym miejscu, którym jest obecnie. Feliks Bieczyński jest także autorem dwóch planów Lublina (1829 i 1850). Podobno także jego pomysłem było zasadzenie w 1863 roku na ówczesnym Placu Musztry (Plac Litewski) topoli czarnej, naszego Baobabu, który do niedawna górował nad tym miejscem.
Bieczyński, uczestnik Powstania Listopadowego, chciał w ten sposób przemycić żałobę po upadku Powstania Styczniowego, ale i pokazać, że duch polski nigdy nie gaśnie. Jakoż i pod koniec jego życia (zmarł w 1885 roku) okazałe drzewo skutecznie zasłaniało stojącą na Placu od 1876 roku cerkiew prawosławną, symbol caratu.