"Widzimy się co roku"

Jarmark Jagielloński w Lublinie. Prawie 120 wystawców z Polski i Europy

2024-08-26 9:32

Nie ruszając się z Lublina dotknąć żywej kultury Ślązaków, Kaszubów, Litwinów, a nawet krymskich Tatarów? To możliwe w czasie Jarmarku Jagiellońskiego, który odbywa się co roku w Lublinie. Wprawdzie pozmieniało się trochę nazewnictwo i Jarmark Jagielloński jest teraz częścią większej całości, jaką jest Festiwal Re:tradycja, to na staromiejskich uliczkach nastrój i gwar panuje taki sam.

Stragany twórców ludowych oraz ich warsztaty (tkackie, koronkarskie, wyplatania koszyków) zawładnęły Starym Miastem w Lublinie. Druga połowa sierpnia to czas, kiedy odbywa się Jarmark Jagielloński. Ale nie taki sam jak kiedyś. - Wychodząc od początkowych, szerokich nawiązań do dziedzictwa czasu Jagiellonów i szlaków handlowych, które wiodły niegdyś przez Lublin, poruszał także zagadnienie tradycji ludowej. Od kilku lat to właśnie ona stanowi myśl przewodnią wydarzenia i to wokół niej skupia się rozbudowany program festiwalu. Chcąc podkreślić obrany kierunek oraz zwrócić uwagę odbiorców na złożoność tematu tradycji, postanowiliśmy zmienić jego nazwę na Re:tradycja - tłumaczą organizatorzy.

A Jarmark Jagielloński? - Pod tym szyldem odbywają się znane wszystkim targi rzemiosła ludowego. O naszych targach myślimy jak o wielkiej wystawie dzieł sztuki tradycyjnej. Wyjątkowej, ponieważ dającej możliwość nie tylko zapoznania się z działalnością twórców, ale także pozwalającej nabyć ich wyroby - wyjaśniają organizatorzy.

W Lublinie zjawili się rękodzielnicy z Polski, Litwy, Słowacji, Ukrainy i Węgier. Prawie 120 wystawców. - Przyjeżdżam tu, bo czekają już na mnie stali odbiorcy, widzimy się co roku - opowiada pani ze stoiska z koronkami.

- Zupełnie jak moja babcia robiła, takie piękne - chwali mężczyzna po 60-tce, przechadza się, ogląda i czasami kupuje. - Uwielbiam wracać w czasy dzieciństwa.

Czytaj też: 707. urodziny Lublina. Zobacz, z czego jest znany Kozi Gród! Miejsca, ludzie, wydarzenia

Jedno z najbardziej oryginalnych stoisk ma za to Marina Kurutchi (47 l.), Tatarka z Krymu na Ukrainie. Z rodzinnej ziemi musiała uciekać już w 2014 roku (do Kijowa, kiedy wybuchła wojna trafiła do Polski) i jest jedną z najbardziej znanych artystek kultywujących tradycje ceramiki z oryginalnymi tatarskimi symbolami, które są uznane jako dziedzictwo UNESCO. - To nie tylko ozdoba sama w sobie. Każdy symbol coś znaczy, ma spełnić w naszym życiu określone zadanie - mówi tajemniczo.

Tak więc doczekaliśmy się Tatarów w Lublinie. Po raz pierwszy byli w Kozim Grodzie w 1241 roku, zgoła w innych zamiarach....

Sonda
Czy interesujesz się historią Lublina?